Zofia: Zręby struktur emigracyjnego życia Polaków w Ameryce budowali przede wszystkim księża, zakonnicy i zakonnice. Zwykli, energiczni i przedsiębiorczy proboszczowie, franciszkanie, zmartwychwstańcy, jezuici, pallotyni, siostry felicjanki, franciszkanki i dominikanki. Najlepszym przykładem tego właśnie mechanizmu jest znana powszechnie Polakom w Ameryce miejscowość Panna Maria w Teksasie, gdzie już w połowie XIX wieku ksiądz Leopold Moczygemba sprowadził z pruskiego naówczas Śląska całą swą parafię wraz z feretronami i chorągwiami stowarzyszeń przykościelnych, by pośrodku upalnego Teksasu założyć nową wieś polską, z kościołem w punkcie centralnym. Ten model powtarzał się często i gdzie indziej, stawiając duchownych w pozycji przywódców i organizatorów życia zbiorowego Polaków na Nowym Kontynencie. W Buffalo był nim po pierwsze ksiądz Jan Pitass. Ale i po nim przyjść miało wiele innych wybitnych indywidualności spośród duchownych, których warto i trzeba pamiętać.
I tak w latach dwudziestych pojawił się tu nieprzeciętny franciszkanin polski, ojciec Justyn Figas, z którego osobą wiąże się nierozdzielnie pierwszy w Buffalo polski program radiowy. Mianowany w okresie milenijnych podsumowań "najpopularniejszym kapłanem polsko-amerykańskim pierwszej połowy XX wieku", był także mądrym socjologiem i wytrawnym psychologiem o ojcowskim sercu, przyjacielem robotników i każdego cierpiącego człowieka. Pokorny lecz zdecydowany, wyrozumiały lecz twardy, otwarty i sprawiedliwy, kochający autentycznie dusze swego narodu i znający na wskroś mentalność zarówno amerykańską, jak polsko-amerykańską. Ze względu na swoje rozległe zainteresowania społeczne, odwagę, zdecydowanie i rolę jaką odegrał wśród Polonii Amerykańskiej zyskał przydomek: "Abrahama Lincolna Polaków w Ameryce". Znał go, cenił i często z nim korespondował Stefan Kardynał Wyszyński, nazywając go "wytrwałym współpracownikiem głosów Bożych na falach radiowych". A Papież Jan Paweł II w swym przemówieniu z okazji 50-lecia programu radiowego Ojca Justyna mówił o nim jako o "kapłanie apostolskiego ducha, który w porę dojrzał potrzeby duchowe Rodaków przebywających z dala od kościoła, na farmach i wsiach, chorych w szpitalach, domach starców i przytułkach, a także tych w miastach i osiedlach, którzy z różnych powodów spragnieni byli Słowa Bożego w języku polskim i dla nich przed laty zarzucił wielką sieć radiową".
W ciągu 28 lat kierowania własnym programem radiowym, któremu nadał nazwę "Godzina Różańcowa", Ojciec Justyn Figas uczynił go najrozleglejszą siecią radiową w języku polskim w Ameryce Północnej. Równolegle z tym, przez 16 lat pełnił też funkcję prowincjała polsko-amerykańskiej prowincji franciszkańskiej - powstałej, jakżeby inaczej, także w Buffalo. Założył szkołę średnią dla chłopców w Hamburgu pod Buffalo, która istnieje po dziś dzień i cieszy się bardzo dobrą opinią. Zainicjował powstanie klubów towarzyskich dla kobiet i dla mężczyzn przy parafii Bożego Ciała i wreszcie był pomysłodawcą i inicjatorem budowy pierwszego polskiego szpitala w tym rejonie. Do tego wszystkiego odbył 21 podróży w celach charytatywnych do Europy, w tym 6 do Polski oraz jedną do Ameryki Południowej. Był całkowicie oddany działalności społecznej i religijnej na rzecz wspólnoty polskiej, spośród której sam pochodził. Dziś mówi się o o nim jako o kandydacie na świętego.
Z ogromną mocą, uparcie, nauczał Polaków, którzy znaleźli się w Ameryce i tych tutaj uroczonych, że powinni posługiwać się oboma językami, polskim i angielskim. Jeden nie powinien wykluczać drugiego. Urodzony i wychowany w USA Ojciec Justyn wołał już w latach trzydziestych na falach radiowych, że Polacy w Ameryce mają prawo do własnego języka i własnej kultury: "Jestem Amerykaninem polskiego pochodzenia. Okazując miłość krajowi ojców i poznając kulturę kraju osiedlenia, staję się lepszym Amerykaninem. Biorę stronę Polaków, bo mimo ofiar jakie złożyli, nie spotykają się z należytym uznaniem na arenie międzynarodowej. Widziałem osobiście bohaterstwo Polaków w czasie wojny, i ich biedę zarazem. Mówię o Polsce, bo tu w Ameryce tak mało się mówi i pisze o prawdziwym położeniu narodu polskiego. Budzę uśpione sumienia, bo jeszcze i dziś za mało się robi dla Polski. Uczę języka polskiego i zachęcam innych do uczenia go. Języki polski ma w Ameryce takie same prawa jak angielski, bośmy tak samo jak Anglicy budowali ten kraj w pocie czoła".
Po śmierci o. Figasa w 1959 r. Godzinę Różańcową przejął jego uczeń, młody podówczas, franciszkanin, ojciec Kornelian Dende. Zachowując podobny do poprzedniego program oraz posługiwanie się na antenie polszczyzną, o. Dende położył szczególny nacisk na katechezę swych słuchaczy. A miało to swe głębokie uzasadnienie w fakcie, że właśnie w tym czasie rozpoczął się w Rzymie Sobór Watykański Drugi. Było o czym mówić w programach radiowych, czego nauczać i co korygować, bo Kościół amerykański gwałtownie i pochopnie zaczął wówczas wprowadzać różnorodne zmiany, nie koordynując ich w pełni z rzeczywistą zawartością soborowych dokumentów. Z pomocą ojcu Dende przyszedł więc z początkiem lat sześćdziesiątych kolejny utalentowany franciszkanin, o. Łucjan Królikowski, który w 1966 r. zasiadł w Athol Springs do pisania homilii, pogadanek, modlitw i odpowiedzi na pytania słuchaczy Godziny Różańcowej. Szeroko informował o postanowieniach Soboru. Teksty pisane przez o. Królikowskiego wygłaszał swym głębokim dobrze postawionym głosem o. Dende. Oprawę muzyczną zapewniał o. Eligiusz Kozak. Słuchaczy było wtedy już znacznie mniej niż w czasach o. Figasa, ale jeszcze w początkach lat osiemdziesiątych oceniano ich ilość na 2 miliony. W latach 1990. Godzina Różańcowa zaczęła zamierać jako rzeczywistość radiowa. W następnych latach była dostępna już tylko w internecie i tylko w języku angielskim.Szkoda!
Jak napisał o. Królikowski: "Społeczeństwo, które zrywa z tradycją, zrywa łączność z historią, z pokoleniami, które je poprzedziły. Tradycje są złotą nicią, która zdobi złocisty kobierzec naszych dziejów. Tradycje wiążą nas z Chrystusem, ze świętymi, z bohaterami narodowymi, z mędrcami. Tradycje w końcu pozwalając nam utrzymać duchową więź ze wszystkimi pokoleniami tej ziemi, ze wszystkimi cywilizacjami...".
W: Z. Reklewska-Braun, K. Braun, Dobrzy księża. Kapłani w naszym życiu, Bernardinum, 2013.
część 2: http://frjustin.blogspot.com/2014/01/duszpasterz-na-falach-radiowych-cz-2.html
Z ogromną mocą, uparcie, nauczał Polaków, którzy znaleźli się w Ameryce i tych tutaj uroczonych, że powinni posługiwać się oboma językami, polskim i angielskim. Jeden nie powinien wykluczać drugiego. Urodzony i wychowany w USA Ojciec Justyn wołał już w latach trzydziestych na falach radiowych, że Polacy w Ameryce mają prawo do własnego języka i własnej kultury: "Jestem Amerykaninem polskiego pochodzenia. Okazując miłość krajowi ojców i poznając kulturę kraju osiedlenia, staję się lepszym Amerykaninem. Biorę stronę Polaków, bo mimo ofiar jakie złożyli, nie spotykają się z należytym uznaniem na arenie międzynarodowej. Widziałem osobiście bohaterstwo Polaków w czasie wojny, i ich biedę zarazem. Mówię o Polsce, bo tu w Ameryce tak mało się mówi i pisze o prawdziwym położeniu narodu polskiego. Budzę uśpione sumienia, bo jeszcze i dziś za mało się robi dla Polski. Uczę języka polskiego i zachęcam innych do uczenia go. Języki polski ma w Ameryce takie same prawa jak angielski, bośmy tak samo jak Anglicy budowali ten kraj w pocie czoła".
Po śmierci o. Figasa w 1959 r. Godzinę Różańcową przejął jego uczeń, młody podówczas, franciszkanin, ojciec Kornelian Dende. Zachowując podobny do poprzedniego program oraz posługiwanie się na antenie polszczyzną, o. Dende położył szczególny nacisk na katechezę swych słuchaczy. A miało to swe głębokie uzasadnienie w fakcie, że właśnie w tym czasie rozpoczął się w Rzymie Sobór Watykański Drugi. Było o czym mówić w programach radiowych, czego nauczać i co korygować, bo Kościół amerykański gwałtownie i pochopnie zaczął wówczas wprowadzać różnorodne zmiany, nie koordynując ich w pełni z rzeczywistą zawartością soborowych dokumentów. Z pomocą ojcu Dende przyszedł więc z początkiem lat sześćdziesiątych kolejny utalentowany franciszkanin, o. Łucjan Królikowski, który w 1966 r. zasiadł w Athol Springs do pisania homilii, pogadanek, modlitw i odpowiedzi na pytania słuchaczy Godziny Różańcowej. Szeroko informował o postanowieniach Soboru. Teksty pisane przez o. Królikowskiego wygłaszał swym głębokim dobrze postawionym głosem o. Dende. Oprawę muzyczną zapewniał o. Eligiusz Kozak. Słuchaczy było wtedy już znacznie mniej niż w czasach o. Figasa, ale jeszcze w początkach lat osiemdziesiątych oceniano ich ilość na 2 miliony. W latach 1990. Godzina Różańcowa zaczęła zamierać jako rzeczywistość radiowa. W następnych latach była dostępna już tylko w internecie i tylko w języku angielskim.Szkoda!
Jak napisał o. Królikowski: "Społeczeństwo, które zrywa z tradycją, zrywa łączność z historią, z pokoleniami, które je poprzedziły. Tradycje są złotą nicią, która zdobi złocisty kobierzec naszych dziejów. Tradycje wiążą nas z Chrystusem, ze świętymi, z bohaterami narodowymi, z mędrcami. Tradycje w końcu pozwalając nam utrzymać duchową więź ze wszystkimi pokoleniami tej ziemi, ze wszystkimi cywilizacjami...".
W: Z. Reklewska-Braun, K. Braun, Dobrzy księża. Kapłani w naszym życiu, Bernardinum, 2013.
część 2: http://frjustin.blogspot.com/2014/01/duszpasterz-na-falach-radiowych-cz-2.html