Radiowe przemówienie wygłoszone przez O. Korneliana Dende, OFMConv.
w ramach programu
GODZINY RÓŻAŃCOWEJ O. JUSTYNA
23 grudnia 1990
ŚWIĘTA NOC, CICHA NOC
Witam Was Zacni Rodacy i Miłe Rodaczki staropolskim Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Ludziom, którzy przeżyli wojnę, okupacje hitlerowską, obozy koncentracyjne, czasy stalinowskiego terroru, noc kojarzy się z tym, co najgorsze, najpodlejsze, najbrzydsze. Noc jako czas rewizji, aresztowań i śledztwa. Noc stanu wojennego, zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki, bratobójczych walk, gwałcenia niezbywalnych praw osoby ludzkiej. Noc jako czas zakłamania, zdrady i grabieży. I noc — głęboka noc historycznego adwentu, która zaczęła się w momencie, kiedy człowiek zawierzył szatanowi, "kłamcy i ojcu wszelkiego kłamstwa".
A jednak była taka noc, która nie wytrzymała konfrontacji ze światłem — symbolem prawdy, dobra i sprawiedliwości. Była taka noc, kiedy szatan musiał zakryć swe oblicze. Była taka noc, kiedy aniołowie o jaśniejących obliczach uwielbili Boga słowami: "Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania" (Łk 2, 14). Pochylmy się nad treścią i bogactwem tej niezwykłej nocy — jedynej w całej historii ludzkiej — w pogadance pt.
ŚWIĘTA NOC, CICHA NOC
Święta noc
O co chodzi w te niezwykłą, świętą noc? W te świętą noc chodzi o jedno konkretne Dzieciątko. O Syna Bożego, który stał się człowiekiem, o Jego narodziny. Wszystko inne w te noc, w tym dniu: choinka ze świeczkami, święty Mikołaj z prezentami, podniecenie dzieci, kolędy, szopki po kościołach — czerpie swój żywot z Bożego Narodzenia. "Boże Narodzenie" oznacza, że On przyszedł, że uczynił noc jasną, że "rozżarzyły się niebiosa, rozświetliła się ziemia". Że noc naszych ciemności, okrutną noc naszych leków i poczucia beznadziejności uczynił nocą święta. To właśnie oznacza "Boże Narodzenie". Chwila, w której to się dokonało, powinna poprzez to święto pozostać rzeczywistością również w naszym sercu i w naszej duszy.
Gdybyśmy na narodziny tego Dzieciątka z dzisiejszego święta patrzyli jedynie z perspektywy czasu, moglibyśmy o Nim, jak i o sobie, powiedzieć ze smutkiem i goryczą tylko to, co czytamy w czternastym rozdziale Księgi Hioba: "Człowiek z kobiety zrodzony krótkich jest dni i pełen troski. Jak kwiat wyrasta i więdnie, jak cień umyka i nie ostaje się" (przekład Cz. Miłosza). Sami z siebie i dla siebie jesteśmy zagadką — na wieki straszliwą zagadką, w dodatku — śmiertelna. Sami z siebie jesteśmy rachunkiem, co się nigdy nie zgadza: wtrąceni w czas, w którym wszystko się rozpływa, obarczeni mozołem i ryzykiem ciągłych zawodów, będący sami dla siebie udręką i karą za własną winę, naznaczeni piętnem śmierci w momencie urodzenia, niepewni i zaszczuci, ale zamykający na to wszystko oczy.
Kiedy jednak z trzeźwą, zdecydowaną i odważną wiarą śpiewamy: "Bóg się rodzi, noc truchleje", to mówimy przez to zarazem: Bóg przemienił to wszystko, co nazywamy światem i naszym życiem, On wszystkiemu nadał sens i cel, On skończył z maksymą starożytnego mędrca: "Nic nowego pod słońcem" (Nihil novi sub sole) i z przerażającą tezą filozofa o wiecznym nawrocie, o odwiecznym falowaniu dziejów w zamkniętym kręgu bez celu i kierunku. Odtąd nasza noc, nasza straszliwa, zimna i pusta noc, grożąca ciału i duchowi skostnieniem, stała się nocą świętą. Bo oto Pan jest z nami. Pan stworzenia i mego życia. Nie spogląda już z wyżyn swego przedwiecznego bytu na moje życie upływające w dolinie płaczu. "Wzgardzony okryty chwałą, śmiertelny Król na wiekami, a Słowo ciałem się stało i mieszkało miedzy nami". Zespoliło wieczność z czasem, moc ze słabością, Bóstwo z człowieczeństwem.
Jasna noc
Bóg przemienił naszą doczesność. Przez to, że On — Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego — stał się człowiekiem. Odtąd świat i jego los obchodzi Go osobiście. Teraz świat jest nie tylko Jego dziełem, lecz cząstką Jego samego. Teraz nie przygląda się On już tylko biegowi świata, lecz sam jest w nim, sam czuje się tak, jak my się czujemy. Teraz spada na Niego nasz los, nasza ziemska radość i nasza własna nędza. Teraz nie potrzebujemy Go już szukać w bezkresie niebios. Teraz On sam jest mieszkańcem naszej ziemi, na której wiedzie Mu się nie lepiej niż nam, na której przypada Mu nie jakiś uprzywilejowany status, lecz dola nas wszystkich: głód, znużenie, ludzka wrogość, lek przed śmiercią i marny zgon. I ta prawda, to światło wiary czyni nasze noce jasnymi, sprawia święte noce.
Bóg przyszedł do nas. I jest tutaj. I stąd wszystko jest inne. Czas zmierza już ku określonej wieczności, u progu której staniemy przed odsłoniętym obliczem Boga. Kiedy mówimy: Jest Boże Narodzenie, to mówimy jednocześnie: W Słowie wcielonym Bóg wyrzekł w świat swoje ostatnie, swoje najgłębsze, swoje najpiękniejsze słowo — słowo, którego już nie można cofnąć, bo jest ono samym Bogiem w świecie. A słowo to brzmi: Kocham ciebie, świecie, i ciebie, człowiecze. Jest to słowo całkiem nieoczekiwane, całkiem nieprawdopodobne. To wcielone słowo miłości mówi, że miedzy przedwiecznym Bogiem a nami ma istnieć jedność, wspólnota oko w oko, serce w serce, a nawet że już istnieje.
To słowo wyrzekł Bóg w narodzinach swego Syna.
Cicha noc
Po świętej nocy nastał czas zupełnej ciszy, która się zwie historią po narodzeniu Chrystusa. To chwila milczenia Boga, w której człowiek ma z kolei wypowiedzieć swoje słowo — słowo poddania się Bożej miłości. "Boże Narodzenie" znaczy tyle co: Bóg przyszedł do nas — przyszedł zaś tak, by powrócić do swojej własnej wspaniałej chwały już tylko razem ze światem i z nami. Przez narodzenie tego Dzieciątka wszystko się zmieniło, wszystko zmierza pod naporem miłości przed Boże oblicze, gdzie jednak świat wcale nie musi doszczętnie spłonąć od ognia świętości i sprawiedliwości. „Każdą łzę otrze Bóg z naszych oczu" (Ap 7, 17). Wszystkie wyschną u źródła, bowiem płakał nimi również sam Bóg i już ze swych oczu otarł. Wszelka nadzieja już jest właściwie posiadaniem, bo świat posiadł już Boga. Noc świata stała się już jasna. To nasze uparte i słabe serce nie chce tylko przyznać, że północ już minęła i że poprzez mrok prześwituje już dzień, co nigdy nie zajdzie.
Dlatego święto Bożego Narodzenia nie jest jedynie chwilą podniosłego nastroju, dziecięcą romantyką i drobnomieszczańskim duchowym komfortem. Jest ono wyznaniem i wiara — która jedna tylko człowieka usprawiedliwia — że Bóg powstał i przemówił już swoje ostatnie, najpiękniejsze słowo w dramacie dziejów. Świat może sobie jeszcze dyskutować i spierać się, ale niczego już to nie zmieni. Świętowanie Bożego Narodzenia może być tylko echem owego słowa w głębi naszej istoty — echem, którym na słowo Boga wypowiadamy pełne wiary "amen", "niech się tak stanie, jak Ty, Boże, chcesz". Jeśli to "amen" na słowo Bożej miłości wypowie nie tylko blask świeczek, radość dzieci i zapach choinki, lecz samo serce, wtedy rzeczywiście dokona się Boże Narodzenie, nie tylko w nastroju, ale o wiele głębiej, bo w duszy.
Otwórzmy na oścież drzwi naszego serca, a Bóg przyjdzie do swej własności, tak jak w pierwszą noc Bożego Narodzenia przyszedł do własności swej wszechmocy, którą jest świat. Bo świecić Boże Narodzenie to święcić także swoje narodzenie jako dziecka Bożego. Mówił Jezus do Nikodema: "Jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego" (J 3, 3). Właśnie — nie może ujrzeć. Tylko nowe narodzenie otwiera oczy i pozwala widzieć królestwo. Stare oczy są ociężałe, zakrywa je łuska, nawet patrząc na Chrystusa, mogą Go nie rozpoznać, podobnie jak dwaj uczniowie w drodze do Emaus. Jezus przekonywał Nikodema: "Trzeba wam się powtórnie narodzić" (J 3,7). Św. Jan wyjaśnił, na czym to polega: "Każdy, kto się narodził z Boga, nie grzeszy, gdyż trwa w nim siła ziarna Bożego; taki nie może grzeszyć, bo się narodził z Boga" (l J 3, 9).
A wtedy Bóg powie nam to, co przez swoje łaski płynące narodzenie powiedział już całemu światu: Oto jestem — jestem przy tobie, zawsze. Jestem twoim życiem, twoim czasem, posępnym mrokiem twojej codzienności. Czemu nie chcesz go znosić? Ja płaczę twoimi łzami — płacz nimi wraz ze mną, moje dziecko. Ja jestem twoją radością — nie lękaj się być radosny, bo radość jest postawą życiową bardziej stosowną niż lek i smutek. Jestem w twojej udręce, bo sam ją cierpiałem, a teraz jest ona przemieniona, ale nie wymazana z mego ludzkiego serca. Jestem w twoich najgłębszych upadkach, bo dziś zacząłem zstępować do piekieł. Zaprawdę powiadam wam, że moje życie ziemskie nie było łatwiejsze ani mniej niebezpieczne niż wasze. I zapewniam was, że skończyło się szczęśliwie. Od kiedy stałem się waszym bratem, jesteście mi tak bliscy, jak ja sam sobie. Biorąc na siebie człowiecze życie, przyjąłem w siebie was. Jako jeden z was, jako nowy początek, zwyciężyłem. Nie zapominajcie, że waszą prawdziwą przyszłością jest moja teraźniejszość. Jestem tutaj. Nie odejdę już z tego świata, chociaż w tej chwili mnie nie widzicie.
Jest Boże Narodzenie. Jest bożonarodzeniowa święta, jasna i cicha noc, która pozostanie na wieki. Nie bądźmy już mieszkańcami "krainy mroków" — w Betlejem zabłysło nam przecież wielkie Światło. Bądźmy synami Światłości. Niech nikt nie będzie głuchy na zaproszenie tego Światła, tej Bożej Dzieciny z Betlejem. Zacznijmy na nowo przeżywać nasza wiarę, nasze modlitwy i sens naszej pracy, radośnie śpie¬wając kolędę "Cicha noc, święta noc". Niech nasze serca otrząsną się z oziębłości, niech uwolnią się od słabości, niech się rozgrzeją niewypowiedziana miłością Boga wcielonego ku ludziom. "Narodził się Zbawiciel, tego świata Odkupiciel!". Ten apel dobrze oddają słowa wielkiego poety polskiego, Stanisława Wyspiańskiego, z "Wyzwolenia". Tym apelem kończę dzisiejsza pogadankę:
"Boże Narodzenie — ta noc jest dla nas święta.
Niech idą w zapomnienia niewoli gnuśne peta.
Daj nam poczucie siły, o Boże, i Polskę daj nam żywą,
by losy się spełniły nad ziemia ta. szczęśliwą!
Jest tyle sił w narodzie, jest tyle mnogo ludzi.
Niechże w nich Duch Twój wstąpi i śpiących niech obudzi".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz