STWÓRZ, BOŻE, WE MNIE SERCE CZYSTE!

Radiowe przemówienie wygłoszone przez o. Korneliana Dende, OFMConv.
w ramach programu
GODZINY RÓŻAŃCOWEJ o. JUSTYNA

21-szy marca 1976

STWÓRZ, BOŻE, WE MNIE SERCE CZYSTE!

Witam Was Zacni Rodacy i Miłe Rodaczki staropolskim Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Święta Katarzyna ze Sieny, niedawno ogłoszona doktorem Kościoła, przyjaźniła się z Aleksandrą Saracini, kobietą wysokiego rodu. Raz Aleksandra zwierzyła się Katarzynie, że największy ból sprawia jej stary, bo już po osiemdziesiątce, ojciec, Franciszek. W całym bowiem życiu był tylko raz u spowiedzi, i to w czasie ciężkiej choroby. Ostatnio zaś, ile razy mu przypominała, żeby pojednał się z Bogiem, kpił sobie z tego i bluźnił.
W tej rozterce Aleksandra doszła do wniosku, że tylko mądra i pobożna Katarzyna może wpłynąć na ojca. Zaprosiła więc ją na zimę do pałacu Saracinich. Katarzyna zgodziła się i odtąd, każdego wieczora, obie przyjaciółki siadały przy kominku i toczyły rozmowy. Po jakimś czasie wciągały do nich staruszka, ale ile razy rozmowa zeszła na temat religijny, Franciszek Saracini wybuchał zajadłą, przez długie lata żywioną, nienawiścią do kapłanów. A już nie mógł ścierpieć - jak sam powiadał - "zwariowanych mnichów". Uważał ich wszystkich za kłamców. Wygadywał na nich i przypisywał im wszystkie występki. Szczególny zaś uraz miał do przeora ze Sieny. Pod jego adresem kończył każdy wybuch nienawiści słowami: "Ja go nie znoszę, i jeśli go spotkam, zamorduję!"
Katarzyna nie śmiała mu zaprzeczyć. Zbyt dobrze znała upadki księży i ówczesny opłakany stan Kościoła. Raz jednak podeszła do starca z całkiem innej strony. Poczęła mu mówić o Jezusie Chrystusie jako o wielkim księciu i władcy. Przedstawiła Go siedzącego na ognistym koniu i walczącego z szatanem. W zapale miłości do ludzi Chrystus przelał krew na krzyżu, umarł i zmartwychwstał. Właśnie przez Swą Krew ocalił wszystkich - kapłanów, zakonników i świeckich. Zaś stróżem Swej Przenajświętszej Krwi uczynił Kościół Święty. Tylko kapłanom dał do Niej klucze - wywodziła z zapałem Katarzyna. Bez nich nie możemy mieć w Niej udziału. Pozostaw więc ich takimi, jakimi są - mówiła - nawet gdyby byli jak Judasz wcielonymi diabłami. Są przecież pomazańcami Bożymi. Nie mamy prawa ich sądzić. Sam Bóg zastrzegł sobie nad nimi sąd. Moc sakramentu nie pomniejsza się nawet wtedy, gdy ręce, które go sprawują, są niegodne. Ze względu na sakrament winniśmy ich czcić wszystkich, dobrych i złych.
Katarzyna uczyła podobnie jak święty Franciszek, który żył półtora wieku przed nią. Franciszek miał powiedzieć: "Będę się lękał, kochał i czcił wszystkich kapłanów jako moich nauczycieli i nie będę patrzył na ich błędy, bo w nich widzę Syna Bożego. A czynię tak, ponieważ na tym świecie ponad wszystko cenię Syna Bożego, Jego święte Ciało i Krew, których szafarzami są jedynie kapłani".
Nadszedł wreszcie dzień, w którym Katarzyna już dłużej nie przemawiała do starca jak do głuchego pnia. Franciszek Saracini skruszony zapytał: "Powiedz mi, Katarzyno, co mam zrobić? Gotów jestem na wszystko!" I gdy to mówił, z porywczą gorącością włoskiej natury sięgnął po swego ulubionego ptaka - sokoła, towarzysza polowań, i wyznał, że za pokutę ofiaruje go swemu największemu nieprzyjacielowi.
Wybiegł z pałacu i udał się do kościoła, aby odszukać przeora. Skoro go tylko przeor zauważył, uciekł, przekonany, że przyszła na niego ostatnia godzina. Z jakim zdumieniem dowiedział się wkrótce, że Saracini przyszedł do niego w pokojowych zamiarach i, że na przeprosiny przynosi mu faworyta - sokoła. Potem starzec udał się do konfesjonału Ojca Bartolomeo de Dominici i długo się tam spowiadał. Kiedy zaś wracał do swego pałacu miał tak lekkie serce, jakby mu ubyło co najmniej pięćdziesiąt lat. Przez rok, jaki mu jeszcze pozostał do życia, widziano go, jak każdego ranka dreptał na Mszę świętą do katedry, przesuwając w palcach paciorki różańca. (Johannes Jorgensen: Saint Catherineof Siena. London 1942. s. 114).

Kościół nieustannie, począwszy od czasów Apostolskich, wykonuje władzę związywania i rozwiązywania sumień ludzkich w sakramencie Spowiedzi, mimo najrozmaitszych uprzedzeń, zastrzeżeń i oporów w tym względzie ze strony wiernych. W sakramencie pokuty Krew Chrystusa obmywa ludzkie serca z grzechów i odradza je nadprzyrodzonym życiem Bożym. W jakiejś mierze w sakramencie pokuty dźwigamy z Chrystusem krzyż. Właśnie o tym sakramencie naszego duchowego odrodzenia pragnę mówić w obecnej pogadance, którą tytułuję słowami pokutującego króla Dawida:

STWÓRZ, BOŻE, WE MNIE SERCE CZYSTE!

Tajemnica serca

Serce, niby rozkołysany dzwon, bijące w piersi dzień i noc, rok po roku, przez długie życie człowieka, musiało być dla Izraelitów, synów i córek pustyni, największą zagadką pod słońcem. Kiedy serce przestało bić, człowiek umierał. Może dlatego prości, niekwyksztalceni Izraelici pojmowali serce jako siedlisko życia, nim oznaczali całego człowieka, duszę i ciało, nade wszystko zaś duszę. Toteż Pismo święte mówi o sercu jako fizycznym organie ciała tylko dziesięć razy, natomiast przeszło tysiąc razy mówi o nim jako o siedlisku świadomości, rozumu, wolności, miłości i motorze wszelkiego działania.
Tak też pojmuje serce Psalmista, gdy modli się: "Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste" (Ps 51, 12). Zanim Bóg podał ludziom na Górze Synaj tablice dziesięciu przykazań, wcześniej wyrył je w sercu człowieka, o czym zaświadcza święty Paweł Apostoł: "Treść Prawa wypisana jest w sercach ludzkich" (Rz 2.15). Prawo jest jak płot, jak bariera nad przepaścią, jak znak ostrzegawczy. Chroni dobro człowieka przed niebezpieczeństwem, zabezpiecza je, stwarza warunki, byśmy rozwinęli swe człowieczeństwo i osiągnęli ostateczny cel życia.
Samego prawa nie można ani obrazić, ani urazić, ani też zawieść. Prawo można przekroczyć - jak płot, jak barierę albo granicę. Ale za prawem, za moralnymi barierami stoi Bóg. Prawodawcą jest nasz Ojciec niebieski. Z miłości ustanowił prawo, przykazania, bo chce naszego dobra. Bóg więc domaga się wierności. Pragnie, byśmy byli Mu wierni, byśmy zaufali Jego dobroci i mądrości i zachowywali Jego przykazania. Bóg nam też zaufał. Ufa, że w interesie własnego dobra i szczęścia pozostaniemy Mu wierni. Pomaga nam w dotrzymaniu wierności; wpływa na nasze serca, byśmy czynili dobro, mieli siłę do odrzucania pokus i unikali stanowczo zła. Jego łaska, jakby niewidzialny rozrusznik elektronowy, umacnia nasze serca i dusze. Współpraca z łaską jest spotkaniem Boga i naszym sercu. Serce nasze staje się świątynią Boga. Nie sposób, abyśmy ciągle myśleli o biciu naszego serca, tak samo też nie myślimy ciągle o Bogu w wirze naszych zajęć, trosk, cierpień. Niemniej Bóg jest nam bliski, jest rytmem naszego życia. "W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy" (Dz 17, 27).

Co więcej! Bóg zesłał na ziemię Swego Syna Jezusa Chrystusa, Lekarza naszych serc. Jakże często lekarz przy badaniu pochyla się nad sercem człowieka, wsłuchuje się w jego rytm, chce poznać co mu dolega. Z daleko większą troską pochyla się Chrystus nad chorym sercem ludzkim, z którego - według Jego diagnozy "pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, nierząd, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa"; to, co właściwie "czyni człowieka nieczystym" (Mt 15, 19). Siedząc kiedyś między celnikami i grzesznikami Chrystus przypomniał gorszącym się z tego powodu faryzeuszom, że "nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają" (Mt 9, 12) ; że do tych potrzebujących oni sami należą, bo serca ich napełnione pychą i egoizmem podobne są do grobów pobielanych. Zewnątrz są piękne, lecz wewnątrz pełne kości trupich i wszelkiego plugastwa (Mt 23, 27).

Uzdrowionym zaś z grzechu Chrystus służy za wzór: "Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem" (Mt 11, 29). Człowiek nawrócony do Boga i przez Niego przemieniony, ma niezmierzone pole pracy, drogą w nieskończoność, aż po heroizm życia, bo "pokora" serca wvalnia od namiętności posiadania, od żądzy władzy, sławy, rozgłosu, daje męstwo w walce o sprawiedliwość i pokój.
Wszyscy jesteśmy pod miłościwym spojrzeniem Boga. On przenika serca, tajniki naszych sumień, zna nasze pragnienia i myśli, czyli pobudki działania. Żadne pozory i maski Go nie oszukają, jak oszukują naszych bliźnich. "Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, - mówi święty Paweł - przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek" (Hbr 4, 12-13). On nie chce, byśmy czcili Go tylko wargami, a byli z dala od Niego sercem (Mt 15, 8). On pragnie, byśmy kochali Go całym sercem, bo w miłości tej leży źródło naszego wiecznego szczęścia.

Serce potrzebujące cudu Bożego

Serce człowieka skażone grzechem jest słabe i chore. Uleczyć je może tylko Bóg. Winniśmy uznać swoją niemoc i zwrócić się do Lekarza wszystkich serc po pomoc, po łaskę odradzającą. Toteż prorok Joel kieruje nas do Boga: "Nawróćcie się do Boga całym swym sercem, przez post i płacz, i lament. Rozdzierajcie jednak serca wasze, a nie szaty! Nawróćcie się do Pana, Boga waszego! On bowiem jest łaskawy, miłosierny, nieskory do gniewu i wielki w łaskawości, a lituje się na widok niedoli" (2, 12-13).
Niełatwo przyznać się do swych słabości występków. Na to trzeba, wielkiej odwagi i pokory i na to zdobył się król Dawid po upadku w grzech cudzołóstwa i zabójstwa. "Z sercem pokornym i skruszonym uznał swoją nieprawość i prosił Boga, by "stworzył w nim serce czyste" (Ps 51). Niełatwo przyznać się do słabości i grzechów. Wiedział o tym dobrze Boski Lekarz, Jezus Chrystus, który wołał: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy ...", ale potem się skarżył, że na wielu sprawdzają się słowa przepowiedni Izajasza: "Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił (Iz 6, 9 n; Mt 13, 15).

Potrzebujemy czystości serca, abyśmy mogli należycie miłować Boga i bliźniego. Dzisiejszemu światu barak czystych serc, co widać na każdym kroku, tak wszyscy tęsknią do czystej, bezinteresownej, prawdziwej i stałej miłości. Wybitna pisarka Gertruda von le Fort żali się, gdy widzi jak współczesne pokolenie potrzebuje serca i miłości ofiarnej i prawdziwej. Zaś Albert Einstein językiem fizyka stwierdza, że problem naszego wieku, to nie problem atomu, a problem ludzkiego serca. Przeszczepianie serc, wycinanie żywego serca z piersi ofiarodawcy i ulokowanie go w piersi człowieka śmiertelnie chorego jest symbolem naszych czasów bez serca i podkreśla doniosłość problemu.
W Norymberdze po raz pierwszy w historii ukuto nowe określenie dla oznaczenia nagminnej choroby serca. Tym określeniem - to zbrodnia przeciw ludzkości, grzech przeciwko ludzkości. Pismo święte już dawno rozpoznało tę chorobę i nazywało ją skamienieniem serca. Ta choroba spowodowała zaistnienie przerażającej liczby obozów koncentracyjnych, krematoriów, prób doświadczalnych na zdrowych ludziach, masowych egzekucji.

Kiedy Bóg powołuje serce do życia, już przy końcu czwartego tygodnia od chwili poczęcia, można dostrzec jego bicie w łonie matki, a już zupełnie wyraźnie pracuje w dwunastym tygodniu życia maleńkiej istoty. Bija wtedy obok siebie dwa serca - serce matki i serce dziecka. Serce dziecka zależy całkowicie od serca matki. Ogarniająca miłość serca matczynego sprawia, że dziecko rozwija się zdrowo i wkrótce będzie niezależną, pełną i świadomą osobą. Ale jakże często ludzkie serce zawodzi w tej ważnej chwili i zdradza tę maleńką, żywą istotę. Jakże często, jeszcze ukryte w łonie matki, nie znajduje należnej mu miłości ani ze strony matki ani ojca. Brak miłości rodzicielskiej zabija dziecko. W ubiegłym roku milion dzieci amerykańskich zostało pozbawionych życia w łonie matek z braku serca.
Tej strasznej choroby serca nie uleczą żadne przeszczepy, ani zainstalowanie w piersi elektronowego rozrusznika pobudzającego serce do bicia. Tylko Bóg może pobudzić serce do życia, do miłości przez Swą odradzającą łaskę.

Stwórz, Boże, we mnie serce czyste

Sobór Watykański drugi przypomniał nam jak Chrystus ukochał nas miłością ludzką i miłością Bożą. Ukochał nas Sercem ludzkim, które poczęło bić w przeczystym łonie Dziewicy Maryi. Ukochał nas Sercem Osoby Słowa Wcielonego - Sercem Syna Bożego (Gaudium et Spes, 22). Syn Boży przez Wcielenie swoje zjednoczył się z każdym z nas. Ludzkimi rękami pracował, ludzkim myślał umysłem, ludzką działał wolą, ludzkim sercem kochał, urodzony z Dziewicy Maryi. Stał się prawdziwie jednym z nas, we wszystkim do nas podobny prócz grzechu. I to Najświętsze Serce Jezusa leczy okropne rany serc ludzkich zadane licznymi grzechami. Uwalnia nasze serca od ciężaru grzechów w sakramencie spowiedzi.
W Piśmie świętym mamy cudowne określenie, że "Bóg jest miłością" (I J 4, 8). Gdy więc "ogniem trawiącym" (Pp 4, 24) oczyszcza serca ludzkie z okropnych win jak ogień oczyszcza złoto, i wtedy odczuwamy Jego ojcowskie serce. Bóg bowiem nie chce nigdy zagłady narodów i zguby człowieka. W twym miłosiernym planie zbawienia Bóg jako miłujący Ojciec pragnie każdemu dać nowe serce, wlać w nie nowego ducha i uczynić nas nowym stworzeniem. Na miejsce nieczułego serca, serca jakby skamieniałego, "przeszczepia" serce wrażliwe i zdolne do miłowania Boga i bliźnich. Tego cudu odrodzenia serca ludzkiego dokonał Syn Boży, gdy stawszy się człowiekiem, umarł na krzyżu za nasze grzechy. Ciągle dokonuje tego cudu nie przez ryzykowną, budzącą tyle zastrzeżeń operację chirurgiczną, ale przez ustawiczne impulsy odradzającej swej łaski. Źródłem oczyszczenia, odrodzenia i uleczenia serca ludzkiego jest sakrament chrztu i pokuty. W tych sakramentach właśnie Bóg ogarnia małe serce ludzkie ogromem swego Boskiego Serca. Te sakramenty są źródłem duchowego odrodzenia. Jest więc ratunek dla nas wszystkich w Boskim Sercu Zbawiciela.

Zamiana serc

O cudzie odrodzenia serc pouczała często święta Katarzyna ze Sieny, jako przedziwna Mistrzyni życia duchowego. Doświadczyła na sobie cudu zamiany serc.
Rozważała słowa pokutującego króla Dawida: "Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego" (Ps 51, 12). Modliła się w uniesieniu ducha do swego Zbawiciela, by zabrał jej własne serce, a dał jej na to miejsce Swoje. I rzeczywiście w swym mistycznym zjednoczeniu z Bogiem ujrzała jak Jezus wyjął jej serce z piersi i odszedł z nim. Przez wiele dni mówiła swojemu spowiednikowi, Ojcu Tommaso, że żyje bez serca, a on biorąc to dosłownie mówił, że jest to niemożliwe. Ona zaś utrzymywała, że tak jest rzeczywiście. Parę dni później po Mszy świętej ujrzała znowu. "Moja najdroższa Córko, - powiedział jej. "Wziąłem niedawno twoje serca od ciebie, a dzisiaj daję ci w zamian moje". I włożył je do lewego boku Katarzyny. Od tego dnia Katarzyna zawsze mówiła w swoich modlitwach: "Panie ofiaruję Ci Twoje serce", a już więcej nie mówiła: "Panie, ofiaruję Ci moje serce"! Wiele niewiast z nią zaprzyjaźnionych widziało poniżej jej piersi ranę w miejscu, z którego serce zostało wyjęte. Kiedy Katarzyna przyjmowała odtąd Komunię świętą, to nowe serce biło nadzwyczaj głośno, że aż inne zakonnice i Ojciec Tommaso to zauważyli. Pojęli, że te dziwne uderzenia nie mogły pochodzić z ludzkiego serca, a były uderzeniami rozradowanego Serca Jezusowego w boku dziewicy (s. 95).
Po tej wymianie serca ze Zbawicielem, Katarzyna powiedziała do swego spowiednika: "Czy nie wyczuwasz, że stałam się zupełnie inna?" "O, gdybyś wiedział co przeżywam! Moja dusza jest przepełniona tak wielką radością, że dziwię się jak mogę pozostawać w ciele! Taką płonę radością wewnętrzną, że zewnętrzny ogień -wydałby mi się orzeźwieniem. A ogień ten tak mnie oczyszcza i tak czyni pokorną, że czuję jakbym na powrót stała się małym dzieckiem, i kocham bliźnich tak gorąco, że chętnie poniosłabym śmierć za każda poszczególną duszę".
Możemy mieć trudności w zrozumieniu takich mistycznych przeżyć. Takie przeżycia Takie przeżycia zarezerwował Zbawiciel dla wybranych dusz jak święty Franciszek z Asyżu, święta Teresa od Dzieciątka Jezusa. Oni również ze świętym Pawłem potwierdzali: "Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus' (Gal 2, 20).

Sakrament Pokuty w podobny sposób przemienia nasze serca i upodabnił je do Serca Bożego. Oczyszcza je z grzechów, odradza, przepełnia myślami Bożymi, ożywia miłością Bożą napełnia łaską upodabnia do Siebie, tak jak t( wyrażamy w akcie strzelistym: "Boskie Serce Jezusa uczyń serca nasze wedłgs Serca Swego!"

Święta Katarzyna ze Sieny bardzo często, bo nawet codziennie korzystała z sakramentu pokuty. Do tego sakramentu przywiązywała wielką wagę. W jej podróżach towarzyszyło jej często trzech lub czterech spowiedników, którzy słuchali spowiedzi ludzi, nawracających się do Boga na skutek jej nauk i rozmów. Całe jej życie, cała postawa, każde słowo tchnęło życiem nadprzyrodzonym.
Patrząc ustawicznie na dowody wielkiego Miłosierdzia Bożego, wychwalała oczyszczającą i odradzającą dusze Krew Jezusa. I na ten temat pisała do przełożonego generalnego Kartuzjanów jak Krew Chrystusa przelana na krzyżu oczyszcza nas z nędzy samolubnej miłości i napełnia miłością Bożą.

"Chwalebna i Najdroższa jest Krew pokornego i Niepokalanego Baranka! Kto będzie tak niemądry i tak twardy, by nie wziął naczynia swego serca i nie zbliżył się z miłością do rany Boku Chrystusowego, z którego ta Krew spływa za darmo?"
Katarzyna posługiwała się tą bezcenną Krwią Chrystusa, by nią obmywać dusze i skłaniać do pokuty i nawrócenia. Nikt, dosłownie nikt, kto zetknął się" z tą świętą, lub za kogo się ona modliła, nie odchodził bez nawrócenia i bez spowiedzi.
Z podobną wiarą dziecięcą odnosił się do Spowiedzi i w podobny sposób umiał posługiwać się Krwią Chrystusa błogosławiony Józef Moscati (ur 1880 -+1927), z powołania lekarz, wyniesiony na ołtarze w Roku Świętym. Był członkiem Akademii Medycznej w Neapolu, docentem chemii fizjologicznej na Wydziale Medycznym, świetnym diagnostykiem, wyrozumiałym profesorem dla studentów i długoletnim lekarzem w Neapolu. W chorych widział Chrystusa; dla chorych poświęcał się z narażeniem życia. Na głos dzwonu codziennie odmawiał Anioł Pański, przystępował codziennie do Komunii świętej. Zapisał w swym dzienniku: "Wielu nieszczęśliwych, wielu przestępców, bluźnierców przybywa do szpitala za wyraźnym nakazem Opatrzności Bożej, pragnącej ich ocalić. Zadanie sióstr, lekarzy, pielęgniarzy polega na tym, aby z tym miłosierdziem Bożym współpracowali".

Zdarzyło się, że włoski uczony Leonard Bianchi, psychiatra światowej sławy miał wykład w Królewskiej Akademii Medycznej do licznego, doborowego audytorium. Pod koniec wykładu nagle zasłabł i widać było, że umiera. Koledzy-lekarze otoczyli słaniającego się zalecając różne środki ratunku. Błogosławiony Moscati kazał wezwać księdza, a w międzyczasie, uklęknąwszy przy chorym, tak przemówił do niego: "Teraz, Mistrzu, czas myśleć o duszy. Powtarzaj za mną w myśli słowa: 'Boże mój, żałuję i brzydzę się z całego serca grzechami, którymi Ciebie obraziłem'."
Z tym błogosławionym Józefem Moscati możemy powiedzieć: Teraz z Wielkim Poście jest najwyższy czas pomyśleć o duszy. Pomyślmy więc o swoim sercu. Przystąpmy do dobrej Spowiedzi. Jak nawrócony Franciszek Saracini, o którym mówiłem na początku, powiedzmy: "Gotów jestem na wszystko!". "Stwórz, o Boże, w mnie serce czyste"! Przyjdź do serca mojego, bo jest niespokojne, dopóki nie spocznie w Tobie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz