Witam Was Zacni Rodacy i Miłe Rodaczki słowami: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Dziś zwracam się tak do pracujących jako też do bezrobotnych z ostrzeżeniem. Rozchodzi się bowiem o spokój, dobro i szczęście klasy roboczej, która jest fundamentem i podwaliną każdego kraju, a więc i społeczeństwa amerykańskiego. Zwracam uwagę na fakt, że nigdy nie miałem sympatii dla obecnego systemu kapitalistycznego; tm samym nie czuję nienawiści do tak zwanych kapitalistów; na własnej skórze, lata temu, odczułem niesprawiedliwość tego systemu, i bezlitość oraz niesumienność obrońców i czcicieli kapitalizmu; owszem bacznie śledziłem rozwój tego systemu, który jak grzechotnik opasał bezbronną klasę roboczą, i trzymając ją w żelaznych swych kleszczach, dusił bez pardonu, wyciskając nie tylko łzy i pot, lecz nawet i krew! — Każdy kto ma oczy, widzieć może, jeśli tylko zechce, skutki tego systemu, na zasadzie którego znikomy procent bezlitosnych czcicieli złotego bożka kąpie się w falach złota i bogactwa, a masy szukają chleba codziennego, aby z głodu nie zginąć. Nie ulega więc najmniejszej wątpliwości, że obecna organizacja społeczna spoczywa na gruntownie fałszywych fundamentach. Opatrzność Boska przeznaczyła swoje dary dla wszystkich ludzi. I w rzeczywistości, szczególnie w ostatnich sześciu latach tu mieliśmy nadmiar tych dóbr, z ręki Bożej, które ręka ludzka dzielić sprawiedliwie nie umiała. Stąd nędza i niezadowolenie. Prawda zawsze, od początku świata istniały, tak nędza, jak niezadowolenie, ponieważ natura ludzka sama w sobie jest słaba, nędzna, biedna i chwiejna, skutkiem czego byli, są i zawsze będą nędzni, biedni i niezadowoleni! Ogólnie jednak masy pragną uczciwej pracy, aby zapewnić sobie lepszy i uczciwszy byt i stosunki życiowe. Obecny system kapitalistyczny ślepy jest na to! Po prostu nie chce być ani uczciwy ani sprawiedliwy, wcale nie wspominając o litości i miłosierdziu. System ten powinien wady swoje usunąć i niesprawiedliwości naprawić, i to dobrowolnie; inaczej nastąpić może przewrót nagły i szkody niepowetowane wyrządzający nie tylko kapitaliście i robotnikowi, ale społeczeństwu i krajowi. Za wielkie kapitały w rękach kilkunastu, a za wiele nędzy wśród mas. Za wiele bogactw napływa do kieszeni gromadki milionerowych kapitalistów, a za mało w ręce milionów robotników. Na razie wynalazki techniczne, szczególnie maszynerie, wydzierają chleb z rąk milionów robotników na świecie, a wymysły trustów mózgowniczych rozsiewają nędze; wśród mas, nie dziw więc, że niepewność i niezadowolenie wzrasta z dniem każdym. Prosty i zdrowy rozsądek nie tylko szepce, lecz woła i krzyczy, że podwaliny życia ekonomicznego, że obecny system jest nierozumny i niesprawiedliwy, a więc musi ustąpić. Że najpierw musi być skrócony czas pracy i następnie podwyższona zapłata, oprócz innych ulepszeń! — Są, jednak pewni, którzy żerując na biedzie umysłowej i materialnej klasy roboczej, jeszcze po dziś dzień żerują wśród mas, prowadząc agitacje wywrotową i krwiożerczą, za co dostają wynagrodzenie, i namawiają do walki klasowej, do rozlewu krwi i sztandar gwiaździsty i wolności zastąpić pragną międzynarodową chustą ze sierpem i młotem, która jest znakiem upodlenia i niewoli godności ludzkiej.
PODPALACZE ŚWIATA
W miesiącu lutym, w senacie amerykańskim postawiony był wniosek żądający zerwania stosunków dyplomatycznych ze Sowietami, gdyż Sowiety prowadzą w Stanach Zjednoczonych propagandę wywrotową, oraz że stosunki handlowe z Sowietami niewiele się poprawiły od czasu podpisania paktu Roosevelt-Litwinów. Wniosek mówi: "Zamiast zaprzestania akcji wywrotowej Sowiety obecnie ją zwiększyły i dziś — tak samo jak przed 10 laty — dążą do wywołania ogólno światowej rewolucji. Niegodziwa propaganda przeniknęła nie tylko do przemysłu, ale także do armii Stanów Zjednoczonych. Z czysto handlowego punktu widzenia uznanie Sowietów okazało się rozczarowaniem. Jedyny wzrost w stosunkach handlowych między obu państwami objawił się w pożyczkach udzielonych przez nas Sowietom, a pieniądze te przez nas pożyczone są jedynym środkiem, jakim Sowiety rozporządzają, aby móc kupować produkty amerykańskie."
Ten wniosek, powtarzam, przedstawiony był w senacie amerykańskim. Temu przedstawiam artykuł z bibuły robotniczej z 23go lutego, 1935, pochodzący z mózgownicy jakiegoś członka socjalistycznej partii, który twierdzi, że "za wynagrodzenie bardzo skromne podziela się wrażeniami, jakich doznał w ojczyźnie robotnika... Trzaba jednak wrócić, choć niechętnie, do tego com słyszał i czytał o Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich przed swym odjazdem. Do tej ohydnej, łżącej propagandy uprawianej z setek placówek, ze stacji radiowych, ambony, szkół, szpalt brudno żółtej prasy Hearsta i McFaddena, z Amerykańskiego Legionu, American Liberty League i z biur biznesowych. Kłamstwa te chcą zaszczepić jad przeciw ZSRR, ponieważ ta kraina może pociągnąć swym przykładem olbrzymie masy robotnicze do nowej nieustępliwej walki z systemem wyzysku, rabunku i zbrodni kapitalizmu. Czy czytelnik sam nie napotkał na pisma, które z krokodylowemi łzami i smoczem
szlochaniem ubolewały nad niesłychana nędzą i głodem w ZSRR? Gdzie dziesiątki milionów ludzi ginie morem rocznie? Czy nie słyszał czytelnik o tej srogiej dyktaturze, pod którą robotnik ma być niewolnikiem, a Stalin jakimś bajecznym tyranem, rządzącym bagnetem? Ten sam Stalin, który w porównaniu z drugimi dygnitarzami żyje prawie w ubóstwie i pracuje ]8 godzin na dobę dla robotników, mieszkających w pałacach, które dawniej należały do cara, hrabiów, baronów, markizów i innych magnatów? A te obrzydłe i wyuzdane oszczerstwa na młodzież radziecką? Czy nie czytaliście ataków na moralność w ZSRR? I co czytelnik myśli? Czy tam, gdzie miłość niezależna jest od warunków ekonomicznych, czy tam gdzie miłość opiera się na dolarze? Kłamstw tych jest bez liku. Tak na przykład ze zgrozą czytamy, jak rząd radziecki bezlitośnie odrywa niemowlęta od piersi matek, wychowując je w nieludzkim rygorze. Jak rząd rabuje farmera, zaprzęga do roboty niepełnoletnich, odbiera wolność wyznania, krytyki i prasy. Niech się czytelnik nie dziwi mojemu oburzeniu; jest ono dostatecznie uzasadnione." Kończę tu wyznanie pisarza, który za tę robotę będzie bardzo skromnie wynagrodzony przez "Trybunę Robaczywą", której celem jest zaszczepiać jad nienawiści klasowej i siać ziarnka nieufności i nieporozumienia, co wszystko prowadzi do rozlewu krwi bratniej. — Teraz trzymam przed sobą wydanie "Rochester Sunday American" z 3go marca 1935 r. Ponad oryginalnymi fotografiami, a jest ich dziesięć na dwóch stronicach, widnieje nagłówek ohydny, groźny i wstrząsający: "Sześć milionów w Rosji ginie śmiercią głodową" i "Wieśniacy na Ukrainie przeznaczeni na zagładę". Biorę fotografie, wzięte przez Tomasza Walkera, reportera, podróżnika i badacza spraw rosyjskich, który nie przez sześć tygodni lub kilka miesięcy lecz od kilkunastu lat podróżował przez Unię Sowieckich Republik. Fotografia 1. Tytuł: Łzy Sieroty. Przedstawia pole, na barłogu, obok małego stożka słomy, leży wieśniak; przy nim stoi wynędzniały chłopak, w podartym ubraniu; na nogach, miast trzewików, brudne szmaty. Aby zaspokoić głód, wieśniak z synem poszli zbierać kłosy pozostałe po żniwach, w Belgorodzie na Ukrainie. Wieśniak schylił się po ziarnka pszenicy i padł od strzału bolszewickiego sołdata. Umierającego zostawiono, jak psa; zeznał, że od miesięcy nie miał w ustach mięsa. Jedynym pożywieniem był codziennie wydzielany kawał czarnego chleba, z ziarna pomieszanego z mielonymi trocinami. Była to jedyna zapłata za 16 godzin pracy pod okiem straży czerwonych. Bryła chleba i kula mordercza, to bolszewicka nagroda za pracę wieśniaka w raju bolszewickim. Fotografja 2ga. Tytuł: Okropne. Przedstawia ludzi umierających i konie zdychające z głodu. Poza Belgoradem, Walker natrafił na trzech wieśniaków i trzy konie, ginących z głodu. Jeden wieśniak już skonał w dzień poprzedni; jeden z koni właśnie zdychał; drugi za słaby, aby się podnieść. Wieśniacy wijąc się w bólach wyznali, że należeli do kolektywu, i prosili urzędników bolszewickich o słomę i wodę dla koni. Odmówiono im tego, i straż z karabinem nabitym bagnetem wyrzuciła ich z farmy. Płacząc wyznali, że im dzieci pomarły z głodu, i właśnie teraz zabierali się do ćwiartkowania zdechłego konia. Fotografja 3-cia. Tytuł: Tragiczne. Przedstawia trzy trupy; dwóch wieśniaczek i małego dziecka. Piętnaście mil poza Kijowem, p. Walker odnalazł te trupy, ich boleśnie wykrzywione twarze zdradzały znaki śmierci głodowej. Widocznie, matka umarła pierwsza, trzymając do końca dziecko przy wyschłych piersiach. Po zgonie matki, dziecko odpadło od piersi, i o kilkanaście cali od serca matki, umarło z głodu. Fotografja 4-ta. Tytuł: Litościwe. Przedstawia, zmarłą pannę. Blisko wioski Poltrawy, na śmietnisku publicznym, po naszemu "dumping grounds", autor znalazł jedenaście trupów, nagich i gnijących. Szczególne wrażenie robiły na nim szczątki dwudziestodwuletniej dziewczyny. Głowa obwiązana czarną szmatą, a torso okryte podartą kołderką. W ręku jeszcze trzymała korzonki krzakowe. W pięciu dniach na tym śmietnisku pan Walker narachował sześćdziesiąt sześć ofiar głodu, a tylko jedna miała buty na nogach, które skradziono przed pogrzebaniem. Fotografia 5-ta. Tytuł: Sielanka sowiecka roku '34. Przedstawia trupa wieśniaka na polu zielskiem, zarosłym. Było to ogólne widowisko na szosie wiodącej obok Karhova, na Ukrainie, w Sowietach, na wiosny i lato 1934. Jest to typ czyli okaz okrucieństwa G. P. U. Trup opuchły, nagi i bosy. Twarz skurczona, w oczach przestrach i zapalczywość. Niedaleko, piętnaście podobnych jemu, wszystkie ofiary rajskich rządów tyranów rosyjskich. Fotografja 6-ta. Tytuł: Ponury Humor. Przedstawia trupa wieśniaka na wozie! Na polu w pobliżu Belgorodu, pan Walker, znalazł furę, naładowaną sianem, a na sianie, w wiecznym śnie, wieśniaka który umarł przed kilkunastu dniami. Sąsiedzi przyznali, że umarł z głodu, na farmie, która rocznie rodziła tysiące buszli pszenicy. Nasz farmer, nawet przed śmiercią nie stracił humoru, lecz konając prosił, aby go zapisano do partii komunistycznej, tylko dla tego, aby z jego śmiercią, partia bolszewicka, zmniejszyła się o jednego komunistę. Tu też na tym samem polu, powtarzały się sceny, opisane w pierwszej fotografii, gdzie dzicy żołdacy armii bolszewickiej, bez pardonu, z zimną krwią, strzelali lub bagnetami rozdzierali mężczyzn, niewiasty i dzieci, zbierających kłosy! Fotografia 7-ma. Tytuł: Koniec Wędrówki. Przedstawia wieśniaka z Kharhova. Śmierć, pokój i uwolnienie od cierpień i głodu przyłapały biedaka, kiedy w strasznych boleściach, na czworakach wygramolił się, z rozpadającej szopy, na kupę zgniłego siana i mierzwy. Widocznie umarł poprzedniej nocy. Obok pan Walker odnalazł troje dzieci, wynędzniałych i zgłodzonych. Dalej spotkał młodą matkę z dzieckiem na ręku, która prosiła p. Walker o wydarte buty umrzyka, aby mogła skórę wygotować i zupę dodać do strawy, ponieważ już z synkiem od trzech dni absolutnie nic w ustach nie miała. Fotografia 8-ma. Tytuł: Golusieńki, przedstawia, w okolicach Połtawy, trupa wieśniaka, leżącego w polu. Wynędzniały, z brzuchem rozprutym; szkielet nic więcej. Fotografja 9-ta. Tytuł: Brudna Zapłata. Przedstawia, dwoje dzieci w łachmanach zbierające nagnite kartofle. W okolicach Połtawy, dwóch małych chłopaszków, grzebiąc w polu, znalazło dwadzieścia kartofli. Oskarżono ich o kradzież. Wieśniaczka, która pracowała w kolektywie, była podejrzywana o przechowywanie zapasów żywności. Nadesłano żołnierzy, którzy zburzyli chatkę i znaleźli czternaście — kartofli. Przyznała się, że przez tydzień, co wieczór, zabierała ze sobą dwie — pyruszki Uznano ją winną sabotażu i skazano ją na dziesięć lat ciężkiego wiezienia we wschodniej Syberii, a gazety pisały: "Szatańska Próba Zniszczenia Sowietów Odkryta. Odkryto Spiżarnię Skradzionych Zapasów". — Cud sowiecki: Odnalezienie trzydziestu czterech kartofli! Okaz miłosierdzia i sprawiedliwości rządów bolszewickich. Fotografja 10-ta i ostatnia. Tytuł: Przestraszające. Przedstawia, dziewczynę z dzieckiem na łonie. Co za obraz dobrobytu i dostatku w raju Stalinowskim! Poniżej Kharhova, w zwyczajnej chatce wieśniaczej, o glinianej podłodze i dachu słomą pokrytym, siedziała na ławeczce, jedyny sprzęt w chacie, bez krzesła, stołu i łóżka, wymizerniała czternastoletnia dziewczyna i patrzała na swego dwu i pół letniego braciszka. Z wysiłkiem czołgał się po nierównej podłodze, jak żabka. Ciałko, tak zdeformowane i niekształtne, z braku nie tylko odpowiedniego, lecz jakiegokolwiek pożywienia, że nie wyglądało na formę istoty ludzkiej! Matka obumarła przed rokiem, a dziecko nigdy jeszcze nie skosztowało ani mleka, ani cukru, ani masła, ani sera! — Koniec obrazków; ponurych, smutnych, bolesnych i obrzydliwych. Jest to seria obrazków nie wziętych z teatrów migawkowych, lecz ze zdarzeń codziennych i życiowych, z krainy katów i morderców, biednych i spodlonych wieśniaków rosyjskich. Obrazki te nie były wzięte przed piętnastu lub dwudziestu latami, nie! Pochodzą one z roku ubiegłego, a więc 1934; pochodzą z wieku dwudziestego, z piekła bolszewickiego, którego płatni agenci, uwijają się po wszystkich krajach, i w umysłach naiwnych i bezkrytycznych zaszczepiają zasady przewrotu, fałszu, nienawiści i brutalności. Niosą pochodnię czerwoną, przy świetle której, odsłania się przed oczyma ludzkimi, pole krwią ludzką, zalane. Brutale, wysłannicy piekła i apostołowie szatana. Godni potomkowie takiej ojczyzny-piekła i takiego ojca-szatana!—
W ostatnich osiemnastu miesiącach na samej Ukrainie pod berłem rządów sowieckich 6.000,000 wieśniaków umarło z głodu. To nic z braku urodzajów, lecz ponieważ urzędnicy sowietów skonfiskowali, bez względu na zgłodniałą ludność, bez miłosierdzia, produkty rolne. Od 1929 do 1935 roku w Sowietach zdechło przeszło dziesięć milionów koni, ponieważ rząd zagrabił łapą nigdy nie nasyconą, nie tylko żyto, pszenicę, owies i tatarkę, lecz nawet słomę i siano! — Miejcież jeszcze nieco cierpliwości. Posłuchajcie faktów, nie zaś bezrozumnych i bezmyślnych Kainów i Judaszów, którzy za monetę zagraniczną, chcą zaprzedać spokój i zadowolenie wasze. Z was chcą uczynić niewolników — żony i córki wasze — pragną przerobić na ulicznice, a młodsze dzieci wasze gotowi oddać na wyłączną własność — państwu i krajowi. Przed chatką siedzi staruszek a przy nim jego żona. Przyznaje się że przez ostatnie dwa tygodnie, dostali tylko funtowy bochenek chleba, a już od dwóch dni nic w ustach nie mieli! O mile od niego, cmentarzysko pod golem niebem! Tu wyrzucają trupy wieśniaków, z głodu umarłych. Leży to bez odzieży, bez okrycia; gnije pokryte plugawym robactwem. Tak Stalin i jego żołdacy dbają o swych poddanych! Tam przy drodze siedzi wieśniak. Nad rozpalonym ogniem zawiesił kocioł. Udało mu się skraść nogę końską. Koń przed dwoma dniami zdechł z głodu. Już robactwo zaczęło toczyć koninę. Wieśniak mlaska językiem, dla niego w tym kraju, nawet zepsuta konina okryta robakami, to specjał, którym trzeba brzuch napełnić. — Na przedmieściu Kijowa leży dziecko. Dziewczyna dziewięcioletnia. Okryta jest wytartym na strzępy kożuchem. To jej jedyna odzież. — Gdzie mieszkasz? — Nigdzie — Gdzie są twoi rodzice? — Pomarli.
— Gdzie umarli? — W wiosce Czernigów. — Czemu umarli?
— Nie mieliśmy co do jedzenia. — A ty chcesz być komunistką? — Nie. Ja chce umrzeć i iść do mojej mamy!
Jeszcze za mało? Pewien wieśniak, chcąc uratować żonę i dzieci, od
śmierci głodowej, jednej nocy skradł psa. Kiedy go gotował
żołdacy sowieccy go przyłapali. Skazano go na trzy lata wygnania. Obecnie matka i syn dogorywają. Inny wieśniak dostał pięć lat ciężkiej roboty za to, że w czasie zasiewu włożył
do ust kilkanaście ziarnek owsa! Drugi skazany na trzy lata, bo w kieszeni jego znaleziono ziarnka pszenicy! I tak można by opisywać te dobrodziejstwa opieki komunistycznej nad swoimi poddanymi. Znawcy gorsze jeszcze rzeczy przepowiadają na rok 1935. Wieśniacy mimo gróźb rządowych, w roku 1914 zasiali tylko około 40 procent, poprzednich zasiewów. Pan Walker kończąc woła: Jedyny i widoczny cel rządu bolszewickiego jest zagłodzić i doszczętnie wytępić wieśniaków za pomocą — głodu.
Mam też pod ręką opis codziennego życia w Sowietach. Pochodzi z ust inżyniera Leszka Krzyszkowskiego: "największą troską jest tam zdobycie żywności i odzienia. Widywaliśmy często na rogach ulic przypominające tak żywo wojnę, tasiemcowe ogonki wynędzniałych ludzi, wyczekujących godzinami pomimo mrozu na swe deputaty żywnościowe. Jako przykład cen posiłków w hotelach: śniadanie składające się z jajecznicy, chleba i kawy żołędziowej kosztuje osiem rubli, przeciętny obiad 15 rubli, kolacja podobnie. Uderza przy tym ogólny brak masła. Zresztą sąd o brakach żywnościowych na podstawie stosunków hotelowych byłby zbyt powierzchownym, gdyż dla turystów musi się wszystko znaleźć, celem wydobycia waluty i wywołania dobrego wrażenia. Ludność jednak cierpi niewątpliwie na bardzo znaczne braki żywnościowe. Pomimo tego widać, że ludzie nie grzeszą zbytnią pracowitością, ani dbałością o wspólny dobytek. Zauważyłem np. porozrzucane w polu rdzewiejące części pługa. Na moje pytanie, jak można zostawić takie rzeczy w polu, otrzymałem wymowną odpowiedź: Eto kołhoznoje! Każdy odruch przeciw kolektywizmowi jest uważany za kułacko-kontrrewolucyjny bunt i jest tępiony z całą surowością. Słyszałem, że w jednej z kozackich stanic, podejrzewanej o kontrrewolucję z powodu zabijania bydła, wywieziono i wyrżnięto w ciągu jednego dnia około 3.000 koni i w ten sposób zniszczono zupełnie dawny dobrobyt wsi". — Czy to nie zadaje kłam, opisom rozmaitych najmitów, którzy wychwalają błogie i chwalebne wysiłki tyrana Stalina, że tam raj i niebo? Pewien zaś Jan Iwasiewicz, który przez dłuższy czas podróżował po raju rosyjskim, kończąc swój odczyt 7-go listopada, 1934, na sali Politechniki Warszawskiej mówił: Zasada życiowa, kto nie pracuje, ten nie je, jest stosowana z całą bezwzględnością. Od obowiązku pracy wolni są jedynie dzieci i chorzy, przy czym ci ostatni nie zawsze. Kobiety cieszą się wprawdzie równouprwanieniem zupełnym, ale przymus pracy obowiązuje je w całej rozciągłości. Widział kobiety przy pracy wymagającej dużej siły fizycznej, w przemyśle ciężkim lub przy robotach tunelowych pod ziemią, w błocie, jednym słowem w warunkach, które nigdy w krajach kapitalistycznych nie byłyby tolerowane. W rozmowach prywatnych przebija apatia, zniechęcenie i wręcz rozpaczliwa beznadziejność.
Z tą uwagą kończę dzisiejsze przemówienie: rozważcie je sobie w tym tygodniu, bo w przyszła niedzielę powrócę do podania wam więcej o tym tak przezwanym raju bolszewickim, który w rzeczywistości jest najgorszem piekłem na kuli ziemskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz