KS. JERZY POPIEŁUSZKO W OPINII INNYCH, KTÓRZY GO ZNALI

Radiowe przemówienie wygłoszone przez O. Korneliana Dende, OFMConv.

w ramach programu GODZINY RÓŻAŃCOWEJ O. JUSTYNA

7 październik, 1990

KS. JERZY POPIEŁUSZKO W OPINII INNYCH, KTÓRZY GO ZNALI

Witam Was Zacni Rodacy i Miłe Rodaczki staropolskim Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Grób męczennika, księdza Jerzego Popiełuszki, stał się już narodowym sanktuarium, do którego przybywają pielgrzymi ze wszystkich stron Polski, a także z zagranicy. W ciągu minionych pięciu lat nawiedziło grób księdza Jerzego ponad siedem milionów osób z całej Polski i z około stu krajów świata. I pielgrzymują nadal, jak ogniś pierwsi chrześcijanie do grobów męczenników, aby oddać mu hołd, pomodlić się, zaczerpnąć siły duchowej, umocnić swoją wiarę, nadzieję i miłość chrześcijańską.
Wśród nawiedzających grób księdza Jerzego Popiełuszki i składających mu hołd byli: Ojciec Święty Jan Paweł H, wielu kardynałów i biskupów, prezydent Czechosłowacji Vaclav Havel, wiceprezydent (a obecnie prezydent) Stanów Zjednoczonych George Bush, premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher, premier Belgii Wilfried Martens, liczni ministrowie, parlamentarzyści, ambasadorzy, wyżsi przedstawiciele rządów i państw, sławne osobistości, jak Matka Teresa z Kalkuty, brat Roger z ośrodka ekumenicznego z Taize. Przybywający dyplomaci podkreślają w swych wypowiedziach i wpisach do Księgi Pamiątkowej, że w imieniu swojego rządu i narodu składają hołd księdzu Jerzemu jako bohaterskiemu obrońcy praw człowieka — praw do wolności, prawdy, sprawiedliwości społecznej, zrzeszenia się i praktykowania religii.

Dla nas katolików jest on przede wszystkim wzorem chrześcijańskiego życia i świętym, który zasługuje na wyniesienie na ołtarze. Jan Paweł II powiedział, że "święci są ludźmi ośmiu błogosławieństw" — są ubodzy w duchu, cisi, miłosierni, czystego serca, łakną sprawiedliwości, znoszą urągania i kłamstwa dla Chrystusa i Jego Kościoła. W szóstą rocznicę jego męczeńskiej śmierci sprawdźmy, czy ksiądz Jerzy Popiełuszko spełnia warunki potrzebne do wyniesienia go na ołtarze. Uczyńmy to w pogadance pt.:

KS. JERZY POPIEŁUSZKO W OPINII INNYCH, KTÓRZY GO ZNALI

Wspomnienie matki

Najważniejszy bodaj jest głos matki, która widziała, jak jej syn reagował na działanie łaski Bożej i przyrodzone bodźce wychowawców — rodziców i nauczycieli.
Matka, Marianna Popiełuszko, wspomina: "Urodził się jako trzecie dziecko. . .Był dobrym chłopcem. Już od początku można było po nim wszystko zauważyć. Ciągnęło go do ludzi, z każdym chciał porozmawiać. Na stole zawsze coś stawiał — ołtarzyk z obrazków, kwiatki. Od pierwszej klasy szkoły podstawowej aż do ostatniej w liceum za ministranta w kościele służył. Deszcz nie deszcz, mróz nie mróz, on kiedy trzeba było, te cztery kilometry do kościoła szedł. I nigdy nie narzekał, że jest zmęczony. U babci znalazł wiele numerów 'Rycerza Niepokalanej'. Złożył te numery w stosik i wciąż je przeglądał. Chciał jechać do Niepokalanowa i warszawskie seminarium wybrał chyba ze względu na Niepokalanów. Zauważyłam potem, że pasek świętego Franciszka nosił i o ojcu Maksymilianie Kolbe dużo mówił. To był dla niego wzór. Od pierwszych chwil można było zauważyć cierpliwość, wytrwałość i męstwo. I był pracowity. Gdy przygotowywał się do pierwszej Komunii świętej, to uczył się celująco. Ksiądz proboszcz mówił z ambony: 'Matko! Z tego chłopca może wyrosnąć najlepszy, może też wyrosnąć najgorszy. Wszystko zależy od was, od waszego wychowania'. Starałam się, aby wyrósł najlepszy".

Był prawdziwym człowiekiem

Dziś w XX wieku upodlania się wielu ludzi cenimy sobie najbardziej cnotę ludzkości. Proboszcz parafii pod wezwaniem Św. Stanisława Kostki w Warszawie, ksiądz prałat Teofil Bogucki, patron i opiekun księdza Jerzego, który pokochał go jak swego syna i widział w nim wzór conty ludzkości, wydał o nim takie świadectwo:
"Pytają ludzie, którzy go nie znali, jakim był na co dzień w towarzystwie, jakie było jego oblicze duchowe? Był w pełni prawdziwym człowiekiem, prostym i dobrym. Nie chorował na wielkość, nie udawał bohatera, nie lubił oklasków. Był zwyczajny — jak my. Bardzo koleżeński i ze wszystkimi za pan brat. Karny i posłuszny władzy duchowej, gotów pójść w każdej chwili tam, gdzie go biskup pośle; ale sam nie chciał podejmować decyzji, toteż ani prymas, ani biskupi nie nalegali na niego, aby opuścił parafię Św. Stanisława Kostki, a przeniósł się gdzie indziej. Dużo miał wdzięku w sobie i dlatego pociągał do siebie wszystkich. Był bardzo delikatny, nikogo nie obraził, nie pamiętał urazy. Czy był towarzyski? Wśród tych, z którymi łączyła go przyjaźń, wśród młodzieży i hutników, był bardzo towarzyski i oddany. Źle się jednak czuł w towarzystwie salonowym. Nie zabierał głosu, siedział zamyślony, widać było, że ten człowiek myślą jest gdzie indziej. Wysuwał się po cichu z towarzystwa i biegł do swoich spraw. Był dzielny i odważny. Nie powstrzymywały go od pracy dla dobra drugiego człowieka, dla Solidarności, dla Ojczyzny żadne pogróżki, listy ostrzegające, szantaże, ścigania i wtrącenie do więzienia, liczne przesłuchania, napady w czasie podróży. Nic go nie odstraszało, szedł odważnie do celu. Wyzbył się lęku i zastraszania. Mimo próśb swoich przyjaciół i gróźb nieprzyjaciół nie uciekał i sam szedł naprzeciw niebezpieczeństwu".

"Jak będzie trzeba, to umrę"

Gotowość na śmierć jest najlepszym sprawdzianem wiary w słuszność wartości, o które się walczy. Ksiądz Jerzy był świadom tego, że dzień takiej próby może nadejść. Jego przyjaciel Stefan Bratkowski zeznaje: "Proponowano Jurkowi wyjazd na studia do Rzymu (żeby go ochronić przed możliwą furią komunistów — przypisek mój). Ale Jurek wiedział, że nie może wyjechać, ponieważ oznaczałoby to, że się przestraszył, że się udało go przestraszyć. Pytał mnie wtedy: 'Nie myślisz, że oni
mnie w końcu zabiją?'. Mówiłem, że tego sobie nie wyobrażam, że jednak to Polska, że podniesienie ręki na katolickiego kapłana nie wchodzi tutaj w rachubę. I wie¬rzyłem w to, co mówiłem. Jurek zamyślił się i odpowiedział: 'Jak będzie trzeba umrzeć, to umrę.' "
Wrogom szedł naprzeciw z miłością, według hasła: ' 'Zło dobrem zwyciężaj!". Ksiądz Teofil Bogucki mówi, że jego zainteresowania sięgały daleko poza granice parafii i jego pracy duszpasterskiej: "Myślą swoją ogarniał wszystkie ugrupowania społeczno-polityczne i próbował stworzyć jakąś unię narodową o wspólnych celach, wiodących różnymi drogami do jednego celu — dobra i miłości Ojczyzny. Tym należy tłumaczyć jego kontakty z niewierzącymi, z rozmaitymi ugrupowaniami politycznymi".
Wszystkich traktował jednakowo, z wielką życzliwością. "W noc wigilijną podczas stanu wojennego, wsiadł do samochodu i docierał do straży wojskowych na ulicach, wysiadał z samochodu, zbliżał się do żołnierzy, którzy prężyli się gotowi do strzału, a on spokojnie podchodził do nich, wyciągając opłatek i dzielił się z nimi. Srodzy żołnierze płakali ze szczęścia, że ktoś o nich pomyślał" (Ks. Bogucki).

Inspirował się myślami kardynała Wyszyńskiego i Papieża

Jako młody kapłan lubił się inspirować myślami takich luminarzy Kościoła, jak: księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Polski, i Ojca Świętego Jana Pawła II, a potem księdza kardynała Józefa Glempa. Czerpał z ich nauczania głęboko zakorzenionego w objawieniu Bożym, w miłości Ojczyzny i uwzględniającego konkretne sprawy życia publicznego. Czerpał nie tylko po to, żeby te wartości przekazać innym, najpierw sam wcielał je w życie. Jakże musiał się cieszyć, gdy w słowach Ojca Świętego, wypowiedzianych 23 czerwca 1982 roku znalazł potwierdzenie własnego programu życia. Papież, zwracając się do Pani Jasnogórskiej, modlił się:
Dziękuję Ci, o Matko, za wszystkich, którzy pozostają wierni swemu sumieniu, którzy sami walczą ze słabością i umacniają innych. Dziękuję Ci, Matko, za wszystkich, którzy nie dają się zwyciężyć złu, ale zło zwyciężają dobrem.
Tylko ten może zwyciężyć zło, kto sam jest bogaty w dobro, kto dba o rozwój i ubogacenie siebie tymi wartościami, które stanowią o ludzkiej godności dziecka Bożego. Pomnażać dobro i zwyciężać zło to dbać o godność dziecka Bożego, o god¬ność swoją łudzą. Życie trzeba godnie przeżyć, bo jest tylko jedno. (. . .)
Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, to pozostać wewnętrznie wolnym, nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia pozostać sobą w każdej sytuacji życiowej. Jako synowie Boga nie możemy być niewolnikami. . . Prawdziwa wolność jest pierwszą cechą człowieczeństwa. Ona została ofiarowana przez Boga nie tylko naszym braciom, stąd obowiązek upominania się o nią tam, gdzie jest ona niesłusznie ograniczana. Ale wolność to nie tylko dar Boga, to również zadanie dla nas na całe życie".

Te i inne wypowiedzi wielkich mężów Kościoła ksiądz Jerzy chłonął, przyswajał sobie i ich mądrością żył. Był wewnętrznie wolny, bogaty w dobro, odważny. Był gotów na wszystko. I tak oto 19 października 1984 roku, mając 37 lat, oddał życie, zamordowany bestialsko przez urzędników Służby Bezpieczeństwa, przez tych, którzy mieli obowiązek chronić życie obywateli. Odszedł do Boga po wieczną nagrodę,
a naród polski składa mu nieustannie hołd jako wspaniałemu człowiekowi, gorliwemu kapłanowi i wielkiemu Polakowi. Niedługo chyba potrwa, jak będziemy go czcić jako błogosławionego, a potem świętego, męczennika za wiarę i Ojczyznę. Beatyfikacja jest raczej dla żyjących na ziemi. Kościół stawia swoich świętobliwych bohaterów na ołtarzu jako wzory do naśladowania i jako orędowników w niebie.

Módlmy się razem: "Wszechmogący Boże, Ty wybrałeś do szczególnej służby Kościołowi i Ojczyźnie kapłana Jerzego i wsławiłeś go męczeństwem. On to prowadzony mocą Ducha Świętego powiedział: 'Jestem gotowy na wszystko', aby nie sprzeniewierzyć się Twemu szczególnemu powołaniu. On uczył o Twojej miłości i Twoim prawie. Zabiegał o dobro społeczne, prawdę i jedność w narodzie. Służył pokrzywdzonym, cierpiącym, prześladowanym. Wejrzyj, Panie, na jego heroiczną wiarę i miłość. Naucz nas naśladować go w realizowaniu zasady świętego Pawła Apostoła: 'Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj' (Rz 12, 21). Ojcze nieskończenie dobry, uczyń go orędownikiem naszych trudnych spraw przed Tobą. Amen".