Radiowe przemówienie wygłoszone przez
o. Korneliana Dende, OFMConv.
w ramach programu
GODZINY RÓŻAŃCOWEJ o. JUSTYNA
4-ty styczeń 1976 r.
JAK CHRONIĆ MAŁŻEŃSTWO OD ROZBICIA
Witam Was Zacni Rodacy i Miłe Rodaczki słaropolskim Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Małżeństwo nigdy nie było tak zagrożone jak obecnie. Zagraża mu praktykowany powszechnie gruby materializm, który nie uznaje życia duchowego i odpowiedzialności przed Bogiem, a rozbudza chęć użycia dopóki staje życia. Pogoń za użyciem, to mamidło dzisiejszych czasów. To pogoń sprowadza plagę rozwodów. Ta plaga zagnieździła się również w środowisku amerykańskim. W imię wolności głoszą nieskrępowaną wolną miłość telewizja, radio, film, prasa, której celem jest seksualne wyżycie. Głosi się poglądy, że człowiek jest bezbronny wobec popędu, że nie może go opanować i nim kierować. Przed niepożądanymi skutkami życia seksualnego, zajściem w ciążę, chorobami wenerycznymi zabezpiecza się ludzi, nawet małoletnich, środkami antykoncepcyjnymi i zastrzykami, ewentualnie aborcją. Nic dziwnego, że wzrasta liczba rozwodów, liczba gwałtów, przerywania ciąży; krzewi się prostytucja wśród nieletniej młodzieży; pogłębia się brak szacunku dla rodziny wieloletniej, dla ciężarnej matki; rośnie liczba dzieci pozbawionych opieki rodzicielskiej i trudnych do wychowania. Ludzie niewolniczo poddają się działaniu seksu. Stugębna reklama głosi, że używanie pigułek antykoncepcyjnych nie jest moralnym złem, ba jest nawet konieczonością wobec groźby przeludnienia ziemi. Sąd Najwyższy zawyrokował, że zabicie nienarodzonego dziecka jest wolnością kobiety i jej sprawą prywatna.
Powiecie: Ksiądz z obowiązku musi potępić wolną miłość! Odpowiem! Społeczeństwo chrześcijańskie widzi potrzebę wychowania seksualnego, bo osoba ludzka nie jest samym seksem, nie jest zabawką do wykorzystania i użycia. Z takim nastawieniem nigdy nie wolno się zbliżać do osoby ludzkiej. Do człowieka trzeba się zwracać jak do osoby, w podobny sposób jak zwracamy się do Boga.
Ofiarą tej zatrutej atmosfery moralnej padła studentka Stanowego Kolegium w Buffalo, Laura Mae Collins, zamordowana tego roku (17 maja 1975). Dała się wciągnąć w świat przestępczy przesycony narkomanią, pijaństwem, prostytucją. Duch jej wyrywał się z dna upodlenia do Boga, szukając u Niego ratunku. Wiemy to z jej pięknych wierszy. W jednym z nich tak opisuje swa rozpaczliwą sytuację.
"Dobry Boże, pomóż mi wyrwać się z tego szaleństwa.
Tysiąc piekieł nie potrafiłoby bardziej mnie udręczyć,
lub umysł mój pogrążyć w większej rozpaczy.
. . . Lepiej bym się czuła w jamie wężów . . .
Pełzają i skradają się ludzkie myszołowy,
Lub jak czarna, pantera w dżungli
Cieszą się krwawym ścierwem swej ofiary;
Lub jak pająk, który przędzie swą nić pajęczą
w podnieceniu, by pochwycić po chwili łup. . . .
Jestem osaczona,
Nie mogę wyrwać się z tej piekielnej dżungli . . .
Nie będę zniszczona w tej dżungli obłędnej,
Otworzę swój umysł do wolności,
I w swoim czasie zmartwychwstanę".
Matka studentki wyjawiła, że córka przed zamordowaniem udała się do kościoła i rozpaczliwie mówiła, że będzie zbawiona . . .
Jak ratować się przed tą zatrutą atmosferą, która niszczy małżeństwa i rodziny? Zacznijmy od małżeństwa, bo zdrowe moralnie małżeństwo wychowuje zdrowe moralnie dzieci. Dla umocnienia więzi małżeńskiej podam jakby abecadło, podstawowe zasady dobrego, chrześcijańskiego współżycia małżeńskiego. Pogadance daję tytuł:
JAK CHRONIĆ MAŁŻEŃSTWO OD ROZBICIA
Małżeństwo wspólnota milości
Trzeba najpierw wiedzieć, że małżeństwo jest wspólną drogą, życia dwojga osób - mężczyzny i kobiety. Ze wszystkich wspólnot małżeństwo jest wspólnotą najmniejszą, lecz niezwykle ważną, bo od niej zależy rodzina, parafia, kościół, naród i cała ludzkość. Małżeństwo zależy od warunków życia, kultury i techniki, ale małżeństwo pochodzi od Boga, wyraża Jego niezmienny zamysł, podczas gdy zewnętrzne warunki się zmieniają. Bóg stworzył małżeństwo na wzór Trójcy Świętej. Małżonkowie są powołani, by wzajemnie złożyć z siebie dar. Od Ojca niebieskiego bierze nazwę wszelka wspólnota na ziemi i w niebie - mówi święty Paweł (Ef 3, 14). Chrystus zapewnia, że Ojciec i On miłują tych, którzy są zjednoczeni z Bogiem. Wtedy Trójca Święta mieszka w nich: "Przyjdziemy do nich i będziemy w nich przebywać". Chrystus modli się, by ludzie, a więc i ci żyjący w małżeństwie, stanowili jedność, tak jak Ojciec i On stanowią nierozerwalną jedność (J 17, 21). Przez stworzenie instytucji małżeńskiej Bóg pozwala, że małżonkowie będą zasilać swą ludzką miłość Jego miłością. Małżeństwo nie jest wspólnotą opartą głównie na dzieleniu się domem, łożem, autem i wspólnym kontem bankowym, lecz jest przede wszystkim wspólnotą miłości. Miłość musi być wzajemna, obustronna, jak najbardziej dojrzała. Cechy prawdziwej miłości podaje święty Paweł w hymnie do miłości. Warto w nim każde słowo przemyśleć, wielkimi literami wypisać i powiesić w kuchni, salonie i w sypialni: "Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest; nie działa, obłudnie, nie nadyma się, nie szuka swego, nie wpada w gniew, nie pamięta urazy, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje" (l Kor 13).
Prawdziwa miłość mierzy się co najmniej miarą własną: "Miłuj bliźniego jak siebie samego". Ale Chrystus dał nam wzór większej i piękniejszej miłości: "Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem . . . Jak Ja was umiłowałem, tak i wy się wzajemnie miłujcie" (J 15, 9, 12). Cechą miłości Chrystusowej jest bezinteresowność, wychodzenie drugiemu naprzeciw, gotowość na najwyższą ofiarę z życia. Stąd święty Paweł napomina: Mężowie miłujcie żony wasze jako i Chrystus umiłował Kościół; zachował sobie Kościół pełen chwały . . . bez czegokolwiek, co by Mu ujmę przynosiło . . . ale święty i niepokalany; wydał Samego siebie za niego (por. Ef 5, 25). Czy można podać lepszy wzór miłości? Jaśniej sprecyzować tę miłość? Uczynić ją bardziej intensywną? Na bardziej świętych oprzeć fundamentach?
Taka miłość - oczywiście obustronna - na pewno będzie dobra i czysta, pełna oddania i poświęcenia, unikająca wszelkich przykrości, troszcząca się o wspólne uświęcenie. To będzie miłość uszczęśliwiająca.
Małżeństwo jest związkiem szczególnym. Żaden inny związek, kontrakt, nie zakłada, aby wspólnicy zobowiązali się krzewić miłość, świadczyć miłość dozgonnie w doli i niedoli, dla spełnienia wiecznego przeznaczenia. Nic zatem dziwnego, że jeśli w małżeństwie tej miłości zabraknie, rozpada się. Nic już małżonków nie wiąże, ani wspólny dach nad głową, ani stół, ani łoże. Brak miłości skazuje na samotność. Stąd nigdzie na żadnym odcinku życia nie ma tylu samotnych, nieszczęśliwych ludzi co w małżeństwach i rodzinach. Ludzie są głodni miłości. Z braku miłości oddalają się od siebie, tracą wspólne zainteresowania, zrozumienie. Często wrogo się do siebie odnoszą. Miejsce miłości zajmuje nieraz nienawiść. Wtedy dochodzą do takiej wprawy, że potrafią wzajemnie się ranić i dobijać słowami, sporzeniami, ruchami a nawet milczeniem. Znają się na wylot, znają najsłabsze strony partnera, toteż każdy najmniejszy odruch może pognębić przeciwnika.
Małżeństwo jest powołaniem
Bóg przygotowuje ludzi do małżeństwa. On stworzył człowieka - mówi Pismo święte - ale zróżnicował go: "Mężczyzną i niewiastą stworzył ich". Fakt ten zawiera głębokie i istotne prawdy. Oboje są równymi sobie ludźmi. Podobnie jak mężczyzna jest człowiekiem, także i kobieta w pełnym tego słowa znaczeniu jest człowiekiem. Istniejące między nimi różnice fizjologiczne i psychiczne są nie istotne, wynika z przeznaczenia danego człowieka do różnych zadań odnośnie przekazywania życia, a potem ochrony i pielęgnowania poczętego życia. Innych różnic nie ma.
Bóg stworzył małżonków dla siebie, czyli powołał do życia we wspólnocie: "Opuści człowiek ojca swego i matkę swoją, a przyłączy się do żony swojej, i będą dwoje w jednym ciele" (Rdz 2, 24). Jest to powołanie drugorzędne, szczegółowe, tak jak powołanie do życia zakonnego lub do życia samotnego. Ponad tymi powołaniami jest powołanie nadrzędne - do zbawienia, do przyjaźni z Bogiem, do dziecięctwa Bożego, do uczestnictwa w Jego życiu. Nikt, komu własne szczęście jest drogie, nie może o tym powołaniu zapomnieć. Małżeństwo jest najczęściej spotykaną drogą i na niej większość ludzi dąży do swego zbawienia.
Pod względem człowieczeństwa małżonkowie są doskonali i niezależni od siebie, są jednak dla siebie i moralnie wzajemnie się udoskonalają. Nie są sobie z natury potrzebni, niemniej wewnętrznie wzajemnie się uzupełniają i bogacą. "Będą dwoje w jednym ciele".
Są przeznaczeni dla siebie. Nie jest to przeznaczenie absolutne. Nadrzędnym jest przeznaczenie do chwały, które człowiek może zdobyć bez małżeństwa. Istnieje wszakże w człowieku naturalna skłonność do tej jedności, naturalna skłonność do małżeństwa i związany z nią instynkt rodzicielski.
Zazwyczaj większość mężczyzn i kobiet dąży do zawarcia związku małżeńskiego. Ludzie wszystkich czasów i miejsc wiążą się węzłem małżeńskim. Wszyscy uważają małżeństwo za coś ważnego i wartościowego. Na pewno wszyscy by chcieli, żeby ono było trwałą wspólnota. Trudności w pożyciu małżeńskim nie są argumentem za zniesieniem małżeństwa. Trzeba po prostu nauczyć się czym małżeństwo jest w planach Bożych. W życiu uczymy się wielu rzeczy: jak chodzić, jak prawidłowo oddychać, jak zachować zdrowie ciała, jak jeździć samochodem, poznajemy świat, uczymy się zawodu . . . nie uczymy się jednak rzeczy podstawowych jak żyć z drugimi ludźmi, zwłaszcza z osobami drugiej płci. Dobra rodzina jest naturalną szkołą życia. Najbardziej są zagubieni niewierzący, pozbawieni wiary, bo tylko wiara naświetla czym jest małżeństwo.
Miejsce dla Boga
Zróżnicowanie ludzi, podział ich na mężczyzn i kobiety daje wgląd w plany Boże. Na ciele i w psychice małżonków jest wypisana wola Boga. Dlatego nie można wykluczyć Boga z małżeństwa, odsunąć Go, zlekceważyć. On bowiem jedyny ma klucz do szczęścia małżeńskiego. Kto Boga odsuwa ze swego życia, ten odrzuca klucz szczęścia, plan swojego zbawienia, reguły właściwego funkcjonowania małżeństwa. Ten skazuje się na małżeńskie bankructwo. W każdym małżeństwie musi być miejsce dla Boga. Słowa natchnionego Psalmisty odnoszą się do wszystkich dzieł człowieka, a przede wszystkim do małżeństwa: "Jeżeli Bóg domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą" (127,1).
Bóg jest architektem wszelkich dzieł, On robi plany, człowiek buduje, wykonuje plany. Skoro Bóg powołuje ludzi do małżeństwa, powinien być pośród małżonków. Bóg powinien być na właściwym miejscu w ich życiu. Chrystus mówi: "Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, żony i dzieci, braci i siostry, nie może być uczniem Moim" (Łk 14, 26). Szokujące to słowa i twarde. Ale gdy je przemyśleć, to znaczą one tyle co: Bóg jest Stwórcą i zajmuje w życiu ludzi naczelne miejsce. Małżonkowie powinni uznać Boga za najwyższego Prawodawcę i wypełniać Jego wolę i Jego przykazania. Gdy odrzucają Boga, tym samym naruszają świętość małżeństwa, rozmijają się z celem swego życia i przestają już być Jego uczniami. Są nieroztropni jak człowiek z Ewangelii, który zamiast budować na skale, na niewzruszonym fundamencie, postawił dom na piasku. I "spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki" (Mt 7, 24-27). Mąż i żona powinni się troszczyć o właściwe miejsce dla Boga między sobą, gdyż On jest największym szczęściem ich szczęścia.
Kim jest twój wspólnik w małżeństwie?
Małżeństwo jest instytucją i dziełem Bożym, czyli ma charakter religijny. Bóg uczy małżonka o wielkiej godności wspólnika, z którym się złączyło węzłem miłości do śmierci, na dolę i niedolę. To, czego się od Boga dowiaduje, jest wstrząsające, bo nabiera posmaku wielkiej przygody. Bóg stworzył człowieka po to, by został przez innych poznany i przyjęty z miłością, z czego wynika, że każdy jest przeznaczony do życia we większej lub mniejszej wspólnocie: w małżeństwie, rodzinie, klasztorze, parafii, narodzie . . .
Wspólnota jest mu potrzebna do duchowego wzorstu, dojrzewania. Człowiek zaś tylko wtedy dojrzewa, gdy nabiera szacunku do siebie. A nabiera szacunku do siebie gdy inni cieszą się jego obecnością pośród nich, gdy go znają, kochają i cenią. Tylko we wspólnocie człowiek staje się pełnowartościową osobą i spełnia swe przeznaczenie, oddaje chwałę Bogu. Chwałą Boga jest, gdy człowiek staje się doskonały, święty, gdy Bóg przyjmuje go za swe dziecko. Taka jest wola Boża. Tego Pan Bóg chce od każdego człowieka. Święty Paweł zachęca więc wiernych, aby "postępowali w sposób godny powołania, jakim zostali wezwani" (Ef 4, 1).
Nie filozofowie więc, ani socjologowie czy psychologowie mówią nam o wartości człowieka. Dowiadujemy się o niej od Boga. Wartość człowieka zależy od Bożej oceny. Dowiadujemy się zaś, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże, że w oczach Bożych jest cenniejszy niż cały świat materialny (Mt 16, 26). Miło nam słyszeć słowa Chrystusa: "O ileż ważniejsi jesteście wy niż ptaki, niż lilie polne . . ." (Łk 12, 22-31). O znaczeniu człowieka dowiedujemy się przede wszystkim ze słów Chrystusa: "Tak Bóg umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3, 16).
Małżeństwa dojrzewają w atmosferze miłości Bożej i wzajemnej
Bóg stworzył ludzi z miłości, według odwiecznych planów jako istoty niepowtarzalne, odrębne osoby. "Wybrał nas przed założeniem świata, - pisze święty Paweł - abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem" (Ef l, 4). Stanie się świętym i nieskalanym wskazuje na potrzebę duchowego wzrostu, dojrzewania. Dojrzewanie to winno się odbywać przede wszystkim w Bogu w Trójcy Jedynym - we wspólnocie Trzech Osób Boskich: Ojca, Syna i Ducha Świętego. Oto cel, dla którego wszyscy mamy osiągnąć pełną dojrzałość. Bóg pragnie każdego uznać za Swe dziecię, napełnić je miłością, którą rozlewa w sercach przez Ducha Świętego (Rz 5, 5).
Małżonkowie wiążą się ślubem miłości, aby w dojrzewaniu i stawaniu się dziećmi Boga wzajemnie sobie pomagać. Dobrowolnie zobowiązują się do stworzenia atmosfery miłości, szacunku, zaufania, wierności, aby mogli osiągnąć doskonałość chrześcijańską, świętość i dziecięctwo Boże.
Na dziecko Boże wyrośniesz tylko wtedy, gdy doznasz miłości Boga, gdy doświadczysz, że Bóg cię kocha i ma w tobie upodobanie. Bóg okazuje ludziom miłość w różny sposób, na przykład przez deszcz, który zrasza trawę, ogrody i pola, aby dostarczały pokarmu; Pomarańcza jest Jego darem i orzeźwia nas w upalne dni; pies jest Jego stworzeniem i umie wiernie służyć człowiekowi i nigdy nie chowa urazy. Bóg skłania małżonków, że ślubują sobie wzajemną miłość, wierność w doli i niedoli aż do śmierci. Na taka miłość sami nie mogli by się zdobyć. Muszą ją czerpać ze źródła jakim jest Bóg. On rozlewa w sercach ludzkich miłość przez Ducha Świętego. Człowiek staje się wtedy jak kryształ mieniący się kolorami tęczy, gdy sączy się przezeń światło słoneczne.
Bóg działa w małżonkach
Małżeństwo jest jedną z najsposobniejszych wspólnot ludzkich, gdzie Bóg działa, gdzie udziela Swej miłości: "Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w Imię moje, tam jestem pośród nich" (Mt 18, 20). Bóg pomaga małżonkom, by wypełnili ślub wiernej i pięknej miłości.
Bóg ubogacił waszą naturę, wyposażył w wielkie możliwości. Może dotychczas nie odpowiedzieliście Bogu na Jego wezwanie, nie otworzyliście się pod wpływem Jego działania, jak ziarno pod wpływem słońca, żeby zakiełkować, róść, okryć się kwiatem i wydać owoc.
Ojciec długie dni i tygodnie pochyla się nad kołyską niemowlęcia i czeka na chwilę, kiedy po raz pierwszy wypowie ono słów "tata". Słowo to będzie znakiem, że syn uznał i przyjął go za ojca, że odwzajemnia się miłością, ma do niego zaufanie. Ojciec wie, że tylko z chwilą gdy dziecko odczuje, że nie jest samo w obcym nieznanym świecie, że ma kochającego ojca i matkę, zacznie się normalnie i intensywnie rozwijać. Takim dzieckiem wobec Boga jest każdy z nas. Bóg pochyla się nad małżonkami i czeka kiedy Go wreszcie uznacie, przyjmiecie za swego ojca. Czeka na zawsze duchowe otwarcie się, bo chce napełnić wasze serca Bożą miłością, gdyż tylko w atmosferze Jego miłości, którą i wasza miłość będzie się żywić, możecie oboje rosnąć i dojrzewać na dzieci Boże.
Praktyczne wnioski
W małżeństwie, gdzie panuje poszanowanie praw Bożych partner nie będzie przerabiał partnerki na swoje kopyto, według własnego wzoru, modelu i miary. Człowiek nie jest bryłą plasteliny, którą ugniata się według swojego widzimisię, ani bryłą marmuru, którą się rzeźbi według własnego upodobania, fantazji. Przede wszystkim nie jest niczyją własnością, posiadłością, jak mebel, który się popycha, przestawia, o którym się zapomina. Nie jest również narzędziem, środkiem dla osobistych celów, na przykład dla przyjemności, ambicji.
Kto poza Bogiem może służyć drugiemu człowiekowi za wzór? Nikt nie ma władzy narzucać drugiemu swej woli. Każdy z małżonków musi szukać woli Bożej, według której partner lub partnerka ma róść. Ma pozwolić róść swobodnie według planu zamierzonego przez Boga. Musi zatem coraz lepiej rozeznawać bogactwo osobowości ludzkiej partnera względnie partnerki, podobnie jak uczony rozeznaje naturę, która tylko w ciszy kontemplacji objawia mu swe tajemnice. Trzeba więc szanować świat myśli, uczuć, pragnień i możliwości oraz działanie Boga w człowieku.
Małżeństwo jest ogniskiem i przystanią. Tu, w atmosferze miłości, każdy z domowników czuje się najlepiej, jak u siebie w domu. Tu jest najbardziej sobą. Maski przywdziewane nieraz wobec obcych, są tu niepotrzebne. Nie znaczy to, że w progach domu rodzinnego nie obowiązują przepisy grzeczności. Przy ognisku rodzinnym rodzice i dzieci prześcigają się w oznakach czci, uszanowania, zrozumienia, wdzięczności, służenia ... W atmosferze miłości hartują się wole, szlachetnieją serca, popędy i namiętności są kierowane i kontrolowane jak przystało na dzieci Boże.
Małżonkowie nie są pozbawieni pomocy z nieba. Pielęgnują przecież wspólną modlitwę, uwrażliwiają się na działanie łaski jaką ich Bóg obdarzył w sakramencie małżeństwa na całe życie. Uczęszczają w niedzielę do kościoła na Mszę świętą. Któż opisze piękno obrzędu, gdy rodzina uczestniczy w Ofierze Mszy świętej? Spotykają się razem i wspólnie wychwalają Boga. Bóg bowiem jest tam, gdzie dwóch albo trzech zbiera się w Jego Imię. Wspólna modlitwa pogłębia wzajemną więź miłości, wzajemne zaufanie do siebie, łagodzi przykrości doznane w ciągu dnia, usuwa nieporozumienia.
Nigdy więc nie mówicie: "Nie damy rady". Dla miłujących Boga wszystko jest możliwe. Wszystko jest możliwe przy dobrej woli. Bez wysiłku, bez ofiar nie ma heroizmu, a bez heroizmu nie ma pełnej doskonałości. Może na wasz heroizm, na wzór życia chrześcijańskiego czekają słabsze małżeństwa waszych krewnych, przyjaciół i znajomych. Nie tylko zło jest na świecie, przekleństwa i rozpacz. Świat nie jest dżunglą piekielną. Rodzina katolicka sieje dokoła radość, budzi nadzieję, krzepi wzrastające dzieci, daje dobry przykład. Dobre rodziny jednoczą się przy Bogu i Matce Najświętszej i przeobrażają inne rodziny, parafie i naród, słowem przemieniają oblicze świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz