Radiowe przemówienie wygłoszone przez O. Korneliana Dende, OFMConv.
w ramach programu GODZINY RÓŻAŃCOWEJ O. JUSTYNA
23 wrzesień, 1990
MY I ZWIERZĘTA
Witam Was Zacni Rodacy i Miłe Rodaczki staropolskim Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Francuska pisarka, autorka "Modlitw z Arki" i "Chorału zwierząt", Carmen Bernos de Gasztold, ma dwa wielkie umiłowania: małe dzieci i zwierzęta. Pewnie dlatego, że jedne i drugie są szczere, słabe i bezbronne, że potrzebują bardzo wiele miłości. Jej poezje urzekają swa franciszkańska prostotą, głębią spojrzenia, swoistym humorem. Po ciężkich latach wojny, długiej chorobie, zaznawszy biedy i niedostatku, utrzymując pracą w fabryce liczne rodzeństwo, znajduje ona zaciszną przystań — jako osoba świecka — w opactwie benedyktyńskim Saint Louis du Tempie we Francji. Tam mieszka do dziś i pisze swe poezje i śliczne opowiadania dla małych dzieci. Jej "Modlitwy z Arki", przetłumaczone na kilka języków, zostały entuzjastycznie przyjęte przez młodych i starszych, wierzących i niewierzących. Posłuchajcie modlitwy pt. "Modlitwa Osiolka":
"Panie Boże, który kazałeś mi wlec się po drogach bez końca, dźwigać ciężkie jarzmo bez końca i zbierać baty bez końca! Daj mi dużo odwagi i pogody ducha. Pozwól, by choć jeden raz ktoś mnie zrozumiał, żeby nie zbierało mi się wciąż na płacz, bo nigdy nie umiem powiedzieć tego, co myślę, i wszyscy śmieją się ze mnie. Spraw, bym natrafił na smaczny oset i niech mi dadzą czas go zerwać. I jeszcze jedno. Panie, pozwól mi kiedyś odnaleźć mego braciszka z betlejemskiej stajenki. Amen".
W dzisiejszej pogadance i następnej chciałbym stanąć w obronie tych, co są niemi jak Osiołek i nie mogą krzyczeć o litość nad sobą. Te pogadankę tytułuje:
MY I ZWIERZĘTA
Przejawy bezmyślnego okrucieństwa
Co roku ginie w laboratoriach całego świata około 200 milionów zwierząt, zazwyczaj w czasie testowania kosmetyków, środków, toaletowych, pestycydów, broni, narkotyków. Są to badania na ogół bardzo bolesne, jak na przykład zakrapianie u królików oczu aż do ich powolnego wypalenia.
Bydło w hodowli przemysłowej, posiadając tak ciasne stoiska, że nie może się
obrócić ani położyć, stoi całe życie, dzień i noc. Krowy rodzą stojąc. Twarde kraty podłogi powodują bolesne schorzenia racic.
Kurczęta przeznaczone do pieczenia na rożnie hoduje się — ze względów ekonomicznych w bardzo ciasnych i stale ciemnych pomieszczeniach. Za życia obcina się im dzioby, bo rozdrażnione dziobią się nawzajem.
Gęsi w tuczarniach karmi się na siłę, przez co, nadmiernie otłuszczone, zapadają na niewydolność serca, astmę i patologiczny przerost wątroby.
Zwierzęta rzeźne od chwili zakupu aż do uboju są niekarmione, a często niepojone. Bite przy rozładowaniu, spadają z ramp, łamią nogi i miednice. Zabija się je wtedy na oczach drugich zwierząt.
Szerzy się bestialstwo w stosunku do kotów i psów. Czyż rozpacz w oczach starego, opuszczonego, zapomnianego przez rodzinę człowieka jest inna w swym wyrazie niż rozpacz w oczach psa wyrzuconego przez swego pana, gdy ten wierny przyjaciel stał się już niepotrzebny lub niewygodny? Dzieci i młodzież o skłonnościach sadystycznych wypalają kotom i szczeniakom oczy, wyrywają ogony, łamią łapy, rozdzierają zwierzęta na pół.
Jest to mały wycinek ze sposobu traktowania zwierząt przez człowieka. Pomijam tu osławione polowania na dalekiej pomocy na młode foki i wieloryby. Stało się to treścią znanego włoskiego filmu "Mondo cane" (Psi świat).
Pismo Święte o stosunku człowieka do zwierząt
Miłośnicy i obrońcy zwierząt oskarżają nieraz Pismo Święte o obojętność wobec zwierząt, a zupełnie niesłusznie. Przytaczają zazwyczaj opis stworzenia, w którym świat zwierzęcy został poddany człowiekowi jako swojemu panu. Słynna anegdota niemieckiego filozofa, Arthura Schopenhauera, opowiada o zacnym skądinąd pastorze protestanckim, który nie chciał wygłosić kazania o dobroci dla zwierząt. Pastor bowiem nie znalazł w Biblii żadnego pouczenia na ten temat. Oskarżenia pod adresem Pisma Świętego o obojętność wobec losu zwierząt pochodzą z okresu racjonalizmu, kiedy to posługiwano się nawet kłamstwem w walce z religią.
Według Pisma Świętego pierwszy kontakt człowieka ze światem zwierzęcym miał miejsce w cudownym ogrodzie Eden, czyli w raju, kiedy Pan Bóg przyprowadził do Adama wszelkie zwierzęta, ptaki i ryby, aby je nazwał. Znaczyło to, że oddał mu je pod opiekę (zob. Rdz. 2,19). Istniała wówczas doskonała harmonia między człowiekiem a wszelkim stworzeniem. W raju padły z ust Boga również te słowa: "Zaludniajcie ziemię i czyńcie ją sobie poddaną; panujcie nad rybami, nad ptactwem i nad wszelkimi zwierzętami" (por. Rdz 1,28).
Starotestamentowe "panowanie" i poddawanie ziemi przez człowieka rozumie się lepiej, gdy porównujemy te słowa z cytatem z Ewangelii św. Łukasza. Kiedy Rodzice odnaleźli dwunastoletniego Jezusa w świątyni jerozolimskiej, wówczas "poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu, i był im poddany" (Łk 2.51). Czyż można sobie wyobrazić inaczej to nowotestamentowe poddaństwo niż odczuwanie opieki, troski, miłości i życzliwości? Jakże inaczej wyglądałoby środowisko ziemskie, a w nim i los zwierząt, gdyby człowiek "czynił ziemię sobie poddaną" w tym samym duchu!
Głęboko przepojony mądrością i dobrocią jest fragment z Księgi Wyjścia: "Jeśli
spotkasz wołu twego wroga albo jego osła błąkającego się, odprowadź je do niego. Jeśli ujrzysz, że osioł twego wroga upadł pod swoim ciężarem, nie ominiesz, ale razem z nim przyjdziesz mu z pomocą" (23,4). Rozszerzone przykazanie dekalogu nakazuje: "Nie możesz w dniu tym (w dniu szabatu) wykonywać żadnej pracy ani ty sam, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja niewolnica, ani twoje bydło" (Wj 20,10). O dobroć dla zwierząt upomina się Księga Powtórzonego Prawa: "Nie zawiążesz pyska wołowi młócącemu" (25,4). Piąte przykazanie Boże odnosi się nie tylko do człowieka, ale do wszystkich istot żyjących: Nie dręcz, nie zadawaj bólu, szanuj to, co żyje, co ma prawo do życia. Gdzie zatem w Piśmie Świętym jest okrucieństwo i brak litości? Jaki dzisiejszy kodeks gwarantuje zwierzętom domowym prawo do pożywienia i odpoczynku?
A Nowy Testament? Tu jednoznacznie wyjaśniają wszystko słowa Chrystusa: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25,40). Jezus nie powiedział, że tylko człowiekowi. Nie wątpię, że w dniu Sądu ostatecznego ludzkość będzie rozliczana także ze swego zarządzania przyrodą. Człowiek zajmuje wyjątkowe miejsce w przyrodzie, jako jedyny gatunek na ziemi, obdarzony świadomością i duszą nieśmiertelną. Wynikają z tego obowiązki zapewnienia niższym gatunkom opieki i obrony.
Wszystkie żywe istoty mają prawo bytu na ziemi
Plemiona koczownicze, rolnicze i pasterskie żyły z przyrody i kochały ją. Polowały na zwierzęta i ptaki, łowiły ryby, ale nigdy się nad nimi nie znęcały, nie zadawały im cierpień bez powodu. Zwierzęta domowe przedstawiały dla nich zbyt wielką wartość i stanowiły źródło radości. O maltretowaniu ich nie było mowy. Przysłowiowa jest miłość przyrody u Indian.
Obojętność na losy zwierząt pojawiła się dopiero później. W imię wielkich idei popełniano wielkie zbrodnie. Chęć wykorzystania bliźnich nigdy nie była nam obca. Ile to wysiłku, trudu i istnień ludzkich w wojnie domowej kosztowało zniesienie niewolnictwa w Południowych Stanach Ameryki, a przecież chodziło tu tylko o bezpłatną siłę roboczą. Przypomnijmy sobie los naszych chłopów pańszczyźnianych. Ale to nie wszystko. Trzeba było walczyć o wprowadzenie zakazu zatrudniania nieletnich w fabrykach. Sufrażystki musiały walczyć o równouprawnienie kobiet. Pastor Luther King zginął za ideę równouprawnienia Murzynów. Hitleryzm dla usankcjonowania nowej formy niewolnictwa stworzył pojecie podludzi. We wszystkich przypadkach celem upośledzenia jednych grup przez drugie były korzyści materialne. Człowiekowi wmówiono, że nie jest częścią przyrody, a człowiek chętnie w to uwierzył i zaczął zachowywać się w środowisku naturalnym jak najeźdźca, a nie jako gospodarz. Obecnie sytuacja zmusza nas do "powrotu na ziemie". Wyczerpywanie się zasobów przyrody, narastające skażenie środowiska wymaga zmiany sposobu myślenia, działania. Nieubłagane fakty przekonały nas, że człowiek jest jednak częścią przyrody, że poza swoim środowiskiem nie może żyć. Zwierzęta i rośliny są naprawdę naszymi "braćmi" i "siostrami" - jak mówił już św. Franciszek z Asyżu
— gdyż wszystkie żywe istoty, gdy chodzi o ich ciało, pochodzą od wspólnych
przodków. Oczywiście, człowiek stoi na wyższym stopniu rozwoju niż zwierzęta
— posiada świadomość i duszę, rozum i wolę. Odległość tę jednak niesłychanie rozdmuchaliśmy dla naszych handlowych i przemysłowych celów. Spójrzmy na przepisy
prawne. Zwierze traktuje się jako przedmiot, jako rzecz. Krzywda zwierzęcia nie liczy się w wymiarze jego cierpień, lecz wysokością straty właściciela. Wykorzystując zwierzęta jako siłę roboczą, jako pokarm, jako materiał do eksperymentów badawczych - jego bólu, cierpień i warunków bytowania nie bierzemy wcale pod uwagę.
Przedstawiając walki społeczne o wyzwolenie spod ucisku i wyzysku, należy jednak stwierdzić, iż były one dotychczas zwycięskie. Jedne pod drugich padały bastiony egoizmu i wstecznictwa. Zgodnie z obrazem świata francuskiego myśliciela katolickiego Teilharda de Chardin ludzkość powoli dojrzewa do pełni człowieczeństwa. Istnieje jeszcze gdzieniegdzie na kuli ziemskiej niewolnictwo i zatrudnienie nieletnich, rasizm i dyskryminacja kobiet, ale te sprawy są jednogłośnie potępiane na ogólnej wokandzie społecznej opinii świata. Budzi to nadzieję, że i sprawa eksterminacji zwierząt ulegnie poprawie. Ludzkość nie tylko w stosunku do zwierząt, lecz i do całej przyrody zabrnęła w ślepy zaułek, grożący jej samej zagładą. Walka o ochronę środowiska przyspieszy zrozumienie, że cała biosfera ziemska i każdy poszczególny gatunek istot żywych nie tylko stanowi jeden z trybików, bez których mechanizm życia na ziemi może rozpaść się. Batalia o ochronę środowiska przyspieszy zrozumienie, że również wszystkie żywe istoty mają prawo bytu jako współmieszkańcy jednej planety.
W Liście do Rzymian św. Paweł mówi, że człowiek — zarządca i dzierżawca natury — przez grzech doprowadził ją do skażenia i okaleczenia. Z tego powodu "całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha". Ożywia je jednak nadzieja, że z chwilą, gdy człowiek zostanie wyzwolony z niewoli grzechu, to "również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia", skażenia i okaleczenia (por. Rz 8,20-22). Myśl tę oddaje wiersz pt. "Modlitwa Wieloryba", napisany przez pisarkę francuska wspomnianą we wstępie. Tą modlitwą kończę dzisiejsza pogadankę:
"Gdzież indziej mógłbym się pomieścić, Panie, jak nie w wodach Twego Oceanu? Mówią o mnie: To wybryk natury, to jakiś żart, chyba. Czy nie jestem trochę śmieszny? Wyglądam jak wielki, nadmuchany pęcherz. A ja, łagodny Lewiatan, z fontanną na nosie, jestem zawsze na diecie. W moim przypadku problem polega na wyborze miedzy powietrzem a wodą. Polują na mnie, by zdobyć oleistą ciecz z mych wnętrzności. Boję się wielorybników i ich harpunów z żelaza, scigają mnie bez litości. Nie prosiłem Cię o to wielkie cielsko! Gdzie ukryć się przed chciwością ludzi? O Panie, pozwól bym kiedyś mógł z tych mrocznych toni wynurzyć się w przystani wiecznego pokoju. Amen".
Nareszcie cos pocieszajacego odnosnie tych biednych i poniewieranych zwierzat, mam dzieje ze za to pieskie,nedzne zycie Pan jakos im wynagrodzi, jakims Dobrym Bezpiecznym Miejscem po smierci, ich niebem....Nie bylby Dobrym i Milosiernym Bogiem gdby zezwolil na wieczne ich cierpienie, i tu-za zycia i tam...
OdpowiedzUsuń