Radiowe przemówienie wygłoszone przez O. Korneliana Dende, OFMConv.
w ramach programu GODZINY RÓŻAŃCOWEJ O. JUSTYNA
21 październik, 1990
SUKCES
Witam Was Zacni Rodacy i Miłe Rodaczki staropolskim Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Przy najróżniejszych okazjach składamy sobie nawzajem życzenia sukcesów i powodzenia, słusznie upatrując w nich ważny element radości życia i wartości naszej pracy. O ludziach, których nie opuszcza powodzenie i życie uklada się w łańcuch sukcesów, mówimy, że są dziećmi szczęścia i budzą w nas naturalne uczucie cichej zazdrości: O, gdyby i mnie się tak udało. . .
Sukces stanowi najsilniejszą pobudkę do wyznaczania sobie coraz to nowych, trudnych zadań, podejmowania nowych inicjatyw. Jest po prosiu motorem naszego działania. O sukcesie marzy i do niego dąży student, w pracy zawodowej naukowiec, pisarz, inżynier, lekarz, oficer, a w sprawnościach fizycznych sportowiec, alpinista, pilot-akrobata. . .
Ale jest sukces prawdziwy i sukces pozorny, złudny. O który się ubiegamy? Każdy odpowie sobie samemu słuchając dzisiejszej pogadanki pt.:
SUKCES
Powołani do wielkości
Człowiek jest powołany do wielkości. Pęd do wielkości czuje w sobie, tak jak nasienie oczekujące na sprzyjające warunki rozwoju: żyzną glebę, wodę, słońce i wiatr.
Pan Bóg potwierdzi! słuszność naszych odczuć i dążeń do wielkości. Najpierw objawił, że stworzył nas na obraz i podobieństwo swoje, a potem zobowiązał do wypełnienia rani tego obrazu miłością do Niego — naszego Stworzyciela, Ojca i Pana, również do ludzi i stworzeń. On, który z całej swej natury jest Miłością, zapalil w sercach naszych miiość i pragnie, byśmy ją rozpalili do najwyższego stopnia: 'Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty" (Kpł 11, 44; l P l, 16). Syn Jego norodzony, gdy przyszedł na ziemie, powtórzył to wezwanie, życząc nam sukcesu w innych nieco slowach: "Bądźcie doskonali, jak doskonaly jest Ojciec wasz niebieski" (Mt 5, 48). Bądźcie doskonali w świętości, czyli w czystej, bezinteresownej miiosci. oto ideał życia według myśli Bożej.
Pokusa fałszywej, złudnej wielkości
Po upadku w grzech pierworodny niełatwo jest człowiekowi utrzymać się na drodze wielkości, do jakiej Bóg wzywa i o jakiej Kościół ustawicznie przypomina. Ma bowiem do niego przystęp pokusa złudnej wielkości, czysto zewnętrznej, którą mu podsuwa szatan i świat na jego usługach. Przykładowo, w Atlantic City wybrano piękną młoda panienkę na Miss America. Na jej głowę włożono koronę i obsypano cennymi darami i przywilejami. Radio, telewizja i prasa rozdmuchuje jej popularność, wzbudzając w sercach wielu dziewcząt pragnienie, by stać się kiedyś królowa piękności. Następnego roku znów będą wybory i inna zostanie obrana królową piękności, lecz dawniejsza przez długi czas będzie jeszcze chodziła w blasku chwały. Jest to jednak tylko wielkość zewnętrzna, sukces przemijający, który starożytny mędrzec Kohelet nazwałby "marnością i pogonią za wiatrem" (2, 19).
Świat nęci ludzi innymi jeszcze sukcesami, już nie tyle pustymi i próżnymi, osiąganymi często nieuczciwa drogą, z naruszeniem cudzego dobra i cudzego prawa. Te przestają być sukcesami w oczach Boga, a stają się raczej klęską człowieka. Weźmy dla przykładu milionera, który zdobył bogactwo nieuczciwą drogą, drogą wyzysku, krzywdy ludzkiej, oszustwa i manipulacji na giełdzie. Autorytety świata oceniają jego osiągnięcie za niebywały sukces, wspaniałą karierę, darzą go sławą, stawiają innym za przykład. Bogactwo toruje mu wszędzie drogę. Wystarczy, że zawiadomi prasę o swoim przyjeździe i pośle swą fotografię, a ma zapewnione szpalty w dzienniku. Na lotnisko pospieszy gromada reporterów i dziennikarzy, żeby czegoś więcej o nim się dowiedzieć. Jego popularność wzrośnie, gdy przy jego boku pojawi się kochanka w futrze z norek. Skandal bowiem budzi sensację. Żadne wady charakteru nie obniżą już stopnia jego popularności, którą postara się utrzymać donacjami na dobre cele. Z jego zdaniem będą się liczyć, zwłaszcza w zakresie moralności, choć może nie mieć o tym zielonego pojęcia. Tego typu ludzie w różnych dziedzinach życia — politycznego, artystycznego, naukowego — staja się bożyszczami, którym świat się kłania.
Pogański wydźwięk słowa "sukces"
W zachodniej kulturze słowo "sukces" ma wydźwięk pogański, zwłaszcza od czasu przyjęcia darwinowskiej zasady o naturalnym doborze gatunków. Według tej zasady prawo do życia ma jednostka najbardziej zdatna, przystosowana do walki o byt. A walka ta jest bezpardonowa. Nie ma znaczenia, jakie stosuje się środki dla osiągnięcia celu: tupet, przebiegłość, zuchwałość, drapieżność, przemoc, kłamstwo, oszustwo — wszystkie są dozwolone. Uważa sieje niemal za cnoty. Żeby nie raziły maluczkich, przybiera się maskę, tworzy fikcję, złudzenie, operuje się półprawdami i połowiczną uczciwością.
Jest godne zastanowienia, że stare kultury Wschodu brzydzą się sukcesem tak bardzo popularnym na Zachodzie. Słowo "sukces" jest ludom Wschodu zupełnie obce. Nie znajduje się w ich słownictwie. W ich pojęciu wielkość człowieka polega na szlachetności serca i umysłu. Wielki to ten, kto pielęgnuje mądrość, miłość, współczucie, prawdę, pracę, kontemplację, spokój wewnętrzny, skupienie, wierność,i Bogu. Wielki to ten, kto wyklucza złą wolę, nieżyczliwość, żądze, gwałtowność, kłamstwo, oszczerstwo, plotki, gniew, kradzież i zadawanie wszelkiego bólu, lenistwo i bierność. U ludzi Wschodu nie ma wyróżnień, tytułów i godności. Najwyższe wyróżnienie to największa doskonałość, do jakiej się dochodzi, a najwyższą godnością jest pokora.
Ewangeliczny sukces
Jakże pokrewna jest postawa ludzi Wschodu Ewangelii, która wielkość człowieka mierzy stopniem miłości do Boga, ludzi i stworzeń. Ideałem chrześcijańskim jest prostota, pokora, czystość serca, miłosierdzie, świadomość duchowego ubóstwa, umiłowanie pokoju, gotowość na cierpienie dla sprawiedliwości. Nie można jednak z tego wyciągnąć wniosku, jakoby chrześcijanin miał być tylko człowiekiem wewnętrznie zaangażowanym, wewnętrznie uczciwym i sprawiedliwym, człowiekiem prawego serca i czystej intencji. Chrystus bowiem mówi, że podobnie jak dobre drzewo rodzi dobre owoce, tak i wielkość chrześcijanina ma się objawić na zewnątrz, w czynach. A więc nie tylko sukces wewnętrzny, również i zewnętrzny jest dla chrześcijaństwa zjawiskiem pożądanym, a nawet koniecznym. Zalecenie Chrystusa: "Niech świeci światłość wasza przed ludźmi", i przypowieść o talentach, które powinny być pomnażane, świadczą aż nadto wyraźnie, jakie było zadanie Chrystusa w tej dziedzinie i jakie wymagania stawiał swoim uczniom. Dobrze pojęta kariera i sukces zewnętrzny jest nie tylko dozwolony, ale jest wręcz obowiązkiem, od którego nie wolno chrześcijaninowi się uchylać. Nie może to jednak być kariera i sukces za każdą cenę.
Bóg decyduje o wielkości człowieka
Żaden autorytet świata nie decyduje o prawdziwym sukcesie i wielkości człowieka — decyduje o tym sam Bóg. On oceni, czyje życie jest udane, a czyje nie, bo tylko On czyta w myślach i w sercu człowieka. Sądy ludzkich autorytetów są powierzchowne i błędne, stosują błędne kryteria. Stąd człowiek uczciwy, o czystych intencjach, szlachetny nie spodziewa się uznania od świata. Przeciwnie, często jest nierozumiany, a nawet staje się przedmiotem kpiny i szyderstwa. Jego szlachetność, wierność Bożym zasadom są często przeszkodą do sukcesu uznanego przez świat. W chwilach zniechęcenia człowiek szlachetny sam z siebie szydzi, mówiąc: "I cóż ci przyszło z tego, że byłeś całe życie uczciwy? Czego się dorobiłeś? Co masz za to? Poślednie lub ostatnie miejsce".
Zdarza, się nieraz w historii, że ludzie uczciwi obalają fałszywe wielkości. Los taki spotkał Hitlera, Stalina, Lenina i wielu innych pomniejszych idolów. Strąca się ich pomniki z cokołów, zdejmuje obrazy, przyjdzie czas, że ich ciała usunie się z mauzoleów w miejsce poślednie. Prawdziwa niespodzianka czeka nas natomiast podczas Sądu ostatecznego. Tam dopiero okaże się, kto jest prawdziwie wielkim, kto zasługuje sobie na wieczysty awans, kto odniósł prawdziwy sukces. Wtedy wielu pierwszych — mówi Chrystus — będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi" (Mt 19, 30).
Którzy odniosą sukces? niebieską karierę? Będą nimi cisi, pokorni, cierpiący dla sprawiedliwości i wszyscy, którzy rozumieli miłość jako służbę — karmili głodnych, przyjęli zbiegów, wygnańców, tułaczy, przyodziewali nagich, odwiedzali chorych i więźniów. Tam ziemskie honory, zasługi i odznaczenia nie będą brane Pod uwagę, jeśli praca, jaką kto wykonał, nie była zgodna z wolą Bożą. Bez znaczenia będzie to, czy ktoś jest kobietą lub mężczyzną, człowiekiem białej rasy, czerwonej czy czarnej, czy kto wpadł w niewole systemu komunistycznego czy zażywał wolności, czy był uczonym czy analfabetą, czy był przystojnym czy brzydkim. Tam będzie liczyć się miłość — prawdziwa miłość do Boga, do ludzi i stworzeń. Ci, którzy ja wypracują w stopniu heroicznym, odniosą największy sukces. Na Sądzie ostatecznym największa wagę będzie miała łaska uświęcająca, czyli to, czy ktoś zachował do końca swego ziemskiego życia przymierze z Bogiem.
Miłującym Boga wszystko obraca się ku dobremu. Oni posiądą królestwo niebieskie przygotowane im od założenia świaia (por. Mt 25, 34). W ogniu miłości będzie Bóg próbował wszystkie inne uczynki, jak próbuje się złoto i srebro w rozpalonym tyglu. Słoma rnusi zniszczeć. Tylko uczynki mające właściwości szlachetnego kruszcu przetrzymają próbę. Spalone zostaną sukcesy i sława tych, co za chwilowy podziw i wyróżnienia sprzedali wszystko: owoce swoich działań, prawdę, honor i godność. Nikt nie musi iść do piekła. Bóg wszystko robi. aby ludzi od niego ocalić i zbawić od tego nieszczęścia, i nikt tam nie pójdzie, jeśli będzie miał zawsze przed oczyma przestrogę św. Jana Apostoła:
"Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Wszystko bowiem, co jest na świecie, a wiec: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość; kto zaś wypełnia wole Boża, ten trwa na wieki" (l J 2, 15-17).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz