Ks. Prof. T. Zasępa - Ojciec Justyn (6)

6. Stosunek Ojca Justyna do Polski

Gdy chodzi o Polskę, Ojciec Justyn otaczał ją miłością. Prowadziło to do identyfikacji ze wszystkim co polskie. Można wskazać na trzy źródła takiej postawy: dom rodzinny, literatura polska, wpływ Ojca Jacka Fudzińskiego, twórcy prowincji i pierwszego prowincjała Franciszkanów polskich w USA.

Z domu rodzinnego wyniósł on dobrą znajomość języka polskiego, umiłowanie Polski i dumę ze swego polskiego pochodzenia. Z literatury polskiej zaczerpnął wiedzę o Polsce i ukształtował w oparciu o nią swe wnętrze, pełne poświęcenia i szlachetności. Od Ojca Jacka Fudzińskiego nauczył się nieść pomoc dla Polski. Ojciec Fudziński był bowiem znanym działaczem charytatywnym w czasie I wojny światowej na rzecz Polski. Za tę działalność, po zakończeniu wojny, otrzymał od Rządu Rzeczypospolitej medal "Polonia Restituta". Medal ten wręczył mu ówczesny konsul RP, Stanisław Manduk.

W jednej ze swych pogadanek radiowych, na zapytanie, dlaczego przyznaje się tak otwarcie do polskości, złożył swoje w tej sprawie oświadczenie: "Jestem Amerykaninem polskiego pochodzenia. Okazując miłość krajowi ojców i poznając kulturę tego kraju, staję się lepszym Amerykaninem. Biorę stronę Polaków, bo mimo ofiar, jakie złożyli, nie spotykają się z należytym uznaniem. Widziałem osobiście bohaterstwo Polaków i ich biedę zarazem. Spostrzegłem, że sami Anglicy i Szkoci przyznawali, iż to Polacy powstrzymali hordy niemieckie od zniszczenia Wysp Brytyjskich. Mówię o Polsce, bo tu w Ameryce tak mało się mówi i pisze o położeniu narodu polskiego. Budzę uśpione sumienia, bo jeszcze dziś za mało robimy dla Polski. Apeluję do mądrości, bo ciągle nie planujemy, nie myślimy nawet o niesieniu pomocy Polakom w okresie powojennym. To wszystko nie tylko mnie skłania, ale zmusza wprost do mówienia o Polsce i o Polakach. Jeśli w ten sposób, budząc sumienia tutaj, uratuję jedno polskie dziecko, jedną polską matkę, uchronię jednego Polaka od śmierci głodowej - to będzie moja największa nagroda. W latach 1920-1938, sześciokrotnie odwiedził Polskę. Nie tylko budował się wiarą Polaków, ale ich wspierał, organizował takie formy pomocy, które zmierzały do polepszenia ich bytu, podniesienia poziomu życia. Częste podróże do Polski w okresie międzywojennym, ugruntowały jego zaangażowanie się w sprawy polskie. W czasie II wojny światowej pisał: "Mówię o krzywdach Polakom wyrządzonych, bo i ja pochodzę z polskich rodziców. A więc naród polski jest mi najbliższy. Historia zaś tego narodu uczy mnie, że to naród rycerskich bohaterów, szlachetnych, ofiarnych, chrześcijańskich męczenników. Mówię to, bo wierzę w Boga, wierzę w mego Zbawiciela, który nakazał miłować bliźniego miłością ofiarną i mówię, bo jestem w łączności z Kardynałem Prymasem Augustem Hlondem i Ojcem Generałem Włodzimierzem Ledóchowskim. Wiem od nich i z doświadczenia własnego, że narodowi polskiemu stała się krzywda, ta musi być naprawiona i naprawiona będzie. Niewiele tak mocnych głosów w sprawie polskiej padało wtedy. Niepopularne też jest dociekanie tychże krzywd. Tym bardziej na naszą wdzięczną pamięć zasługuje Ojciec Justyn Figas.

W tej samem pogadance radiowej padły słowa: Pragnę widzieć Polskę demokratyczną, z reprezentacją katolików odpowiadającą ich liczbie w kraju, którzy mogliby stać na straży i broić praw katolickiej społeczności. Nie chciałbym widzieć Polski ani nazistowskiej, ani faszystowskiej, ani komunistycznej, ale demokratyczną, tak jak nasze Stany Zjednoczone. Chciałbym, by w Polsce wszystkim było dobrze i by ją cały świat podziwiał. Myśl o Polsce prawdziwie niepodległej nurtowała myśl Ojca Justyna do ostatnich dni jego życia. Wyraźny ślad tej myśli znajdujemy w jego notatkach i pogadankach z lat 50-tych.

Każde słowo o Ameryce i o Polsce nacechowane było u Ojca Justyna bezinteresownością. Wyjaśnienie tego faktu znajdujemy w jego osobistym wynurzeniu. Mianowicie, swą miłość do Stanów Zjednoczonych przyrównywał do miłości własnej matki. Miłość swą do Polski przyrównywał do miłości, jaką wnuk darzy swą babcię. Wynurzenie to wskazuje na najgłębsze powiązania o charakterze rodzinny, a więc trwałym, jakie łączyły Ojca Justyna z krajem, w którym się urodził i z krajem jego przodków. Chętnie wracał zarówno w rozmowach jak i pogadankach radiowych do swych podróży po Polsce. Wspominał więc pobyt w Częstochowie - na Jasnej Górze, w Warszawie w latach 1933-1937, w Niepokalanowie, i we Lwowie w roku 1925. Tam właśnie po raz pierwszy słyszał piosenkę: "Ten drugi Lwów - to miasto snów". Ze wzruszeniem wspominał kościół Bernardynów, katedrę rzymskokatolicką, katedrę ormiańską i cerkiew św. Jura. Lwów zachował się w pamięci Ojca Justyna jako miasto pokoju, radości, śmiechu, humoru. Z pobytu w Lublinie w roku 1936 wspomina wizytę na KUL-u, a w roku 1948 wizytę na terenie obozu koncentracyjnego w Majdanku. Był on świadkiem robót przy równaniu terenu obozu. Wtedy to towarzyszyła mu, jak mówi, refleksja o potrzebie podniesienia się człowieka z upadku oraz skutecznym zabezpieczeniu świata przed totalną pogardą człowieka w przyszłości.

Pomoc Polakom w kraju po odzyskaniu niepodległości a potem w okresie II wojny światowej i po wojnie, stanowiła bardzo ważną część pracy Ojca Justyna. Ogarniał też konkretną pomocą materialną żołnierzy polskich przebywających poza Polską, walczących o jej niepodległość na obcych frontach. W swych audycjach nie przestawał uczulać swych słuchaczy i apelować o ratowanie Polski i narodu polskiego.